Rozdział XIX
Głosy. Wiele rozweselonych głosów i śmiechów. Natalie założyła kosmyk włosów za ucho i rozejrzała się dookoła. Ludzie rozmawiali wesoło ze sobą o przeróżnych rzeczach, a ona sama stała z wymiętą karteczką w dłoniach , próbując wmówić sobie,że nie jest jej zimno. A było. Stała na dworze, śnieg opadał na jej ramiona, ale kolejka do Filcha na całe szczęście zmniejszała się doprowadzając ją coraz bliżej celu. Raz, jedyny raz była w Hogsmeade i nie zdążyła odwiedzić żadnego sklepu, bo tylko biegła za spieszącą się na pociąg Babcię. Spojrzała w innym kierunku i wreszcie dostrzegła osobę, której tak wypatrywała.Harry poprawił swoje okulary i po raz kolejny stanął na palcach, by dojrzeć, czy może jest bliżej Filcha. Bardzo chciał już odwiedzić wioskę, po raz pierwszy w tym roku szkolnym. Czuł rosnące podekscytowanie, bo wreszcie miał pójść tam legalnie, a nie skryty pod peleryną niewidką i przemykający po sekretnych, brudnych korytarzach.
-Nie mogę się doczekać! - jęknął Ron.
-Hmm? - oderwał się od swoich rozmyślań Potter - Czego?
-Niedługo ogłoszą uczestników Turnieju! - stwierdziła Hermiona.
Minęła ich grupka wysokich, jasnowłosych dziewcząt w błękitnych płaszczach, chichoczących z nieznanego im powodu. Były piękne, ale Harry zdawał sobie sprawę z tego,że nawet nie potrafiłby się odezwać w ich obecności. Kolejka poruszyła się o kilka kroków do przodu.
-Ale ten Moody mnie przeraża. - szepnął Ron, jakby obawiał się,że w każdej chwili swojego życia jest obserwowany. - Widziałeś jak on łypie na wszystkich tym swoim okiem...?
-Weasely! Nie powinieneś mówić o kimś za jego plecami, to niegrzeczne. - Rozległ się twardy głos za nimi.
Potter kojarzył go z apelu, ale nie zwrócił na niego dostatecznej uwagi. teraz zaś mógł się dokładnie przyjrzeć nowemu profesorowi od Czarnej Magii.
Alastor Moody był nieco wyższy od niego. Całą jego twarz pokrywały szramy, których część zakrywał pasek umocowujący sztuczne oko, które aktualnie rozglądało się dookoła widząc wszystko, czego normalny człowiek nie zauważyłby od razu. Profesor tego dnia nie za bardzo przejął się panującym chłodem i na siebie zarzucił lekką narzutę sięgającą kolan. Zamiast jednej nogi miał Drewniany kołek, a u pasa został powieszony mały pojemniczek, najwyraźniej z jego własną miksturą. Moody patrzył na Rona z pogardą, a ten skulił się , jakby miało to sprawić,że zniknie z pola widzenia profesora. Alastor spojrzał wtedy na Harry'ego jakby z czymś w rodzaju fascynacji i powiedział
-Chłopiec, który przeżył tak? - podszedł o krok bliżej - Uważaj na siebie, chłopcze.
Po czym odszedł. tak po prostu, a w głowie Pottera zabrzmiały pytania, których jeszcze nie zdążył zadać. po chwili otrząsnął się i ruszył za kolejką. Ron poklepał go tylko po plecach, jakby mówiąc "Stary, nie wiem o co chodzi ale możesz na mnie liczyć" , natomiast Hermiona wpatrywała się w ziemię, zatopiona we własnym Hermionowatym świecie...
Od Filcha dzieliły ją cztery osoby. Natalie westchnęła ponownie, po czym znów się odwróciła zerkając na czarną czuprynę Harry'ego. Ten był jednak zajęty rozmową z kimś... kimś, kogo z pewnością nie chciałaby poznać.
-To Alastor Moody - szepnął jej ktoś do ucha.
Podskoczyła i spojrzała na ów osobę. Alex uśmiechał się wesoło, zadowolony,że udało mu się ją przestraszyć. Ruda skinęła lekko głową.
-Nie zauważyłam Cię. - powiedziała po chwili.
-Dopiero podszedłem, ja już mam sprawdzony podpis. - mrugnął do niej - Ale ... - Jego wzrok wędrował przez moment, po czym zatrzymał się w jednym miejscu. Talie powędrowała za spojrzeniem Alexa i dotarła do Cedrica i grupki jego przyjaciół - Ja już muszę lecieć. - A kiedy już odchodził dodał jeszcze - I nie patrz tak na Pottera, bo wszystko co udało mu się zrobić, to mieć szczęście jako niemowlę.
-Ja wcale nie... - obruszyła się dziewczyna, ale ten już dobiegał do przyjaciela.
Prychnęła więc pod nosem i poruszyła się do przodu.
Kiedy Filch przyjął jej podpis z wielką ulgą odeszła do mniej zatłoczonego kawałka ziemi. Jednak uczucie minęło tak szybko jak się pojawiło. Stała tam teraz, sama, nie mając się do kogo przyłączyć. Rozejrzała się. Wszyscy kogoś mieli. nawet Neville rozmawiał sobie z jakąś jasnowłosą dziewczyną z różdżką wetkniętą za ucho. Talie przełknęła ślinę. Została sama.
-Czego tak stoisz jak ten słup soli Longbottom? - odwróciła się gwałtownie.
O nie. O nie. O nie.
-Czego się patrzysz Malfoy? - odgryzła się.
Serce biło jej jak oszalałe z niewiadomych powodów, ale starała się wyglądać jak najspokojniejsza osoba na świecie. Można powiedzieć,że jej to wychodziło.
-Mam nadzieję,że nikomu nie powiedziałaś, co? - warknął podchodząc nieco bliżej.
-A po jakie licho miałabym komukolwiek opowiadać o czymkolwiek? - kiedy dostrzegła tryumf w jego oczach poczuła przemożną chęć śmiania się z niego - Myślisz,że kogokolwiek byś obchodził?
Jego pogardliwy uśmieszek zniknął jak na zawołanie.
O nie.
-Longbottom. lepiej uważaj, bo nie będę już dla ciebie taki miły. - Syknął z nienawiścią.
Aż dziwne,że bicie jej serca nie było słyszalne przez cały Hogwart. W jej uszach brzmiało to jak dzwony, które akuratnie biły by obwieścić ważną wiadomość.
-T-Ty w ogóle byłeś kiedykolwiek miły? Chyba tylko dla swoich skarpetek. - odpowiedziała.
Po czym skarciła się w myślach.
Boże , to był najgłupszy tekst w moim - myślała rudowłosa - Chcę zniknąć.
Za to Malfoy wydawał się jednak przyjąć to do siebie. Spojrzał z pogardą prosto w jej zielone oczy i splunął pod jej stopy.
Tego już za wiele Malfoy.
Mogła znieść wywyższanie się, obrazy i podłość. Ale nigdy, PRZENIGDY nie pozwoli sobie pluć pod nogi. Nie ma takiej opcji.
-Słuchaj, panie Wiem-Wszystko-Bo-Mój-Tatuś-jest-Fajny . - Podeszła do niego czując przypływ negatywnych emocji, głównie złości i rozgoryczenia. - Nie wiem co masz pod tą swoją blond czupryną, ale nie mam zamiaru pozwolić ci się tak zachowywać. Jeszcze raz spluniesz mnie, lub komukolwiek z moich przyjaciół pod nogi, nie daruję ci tego. NIE DARUJĘ.
-A co mi zrobisz Longbottom? - drwina w jego głosie raziła ją. Ich twarze były bardzo blisko, oczy przepełnione nienawiścią tak silną, jakiej nie Natalie nie czuła jeszcze nigdy.
I wtedy znowu to zrobił. Zanim Talie się zorientowała, czyjaś ręka uderzyła z impetem w jego twarz, a Malfoy zachwiał się i złapał za policzek. Zaraz moment. To była JEJ ręka.
-LONGBOTTOM! MALFOY! NATYCHMIAST DO MNIE! - McGonagall wybiegła na podwórko krzycząc w niebogłosy.
Cholera.
Podróż do gabinetu profesor dłużyła się niemiłosiernie. Zanim cała trójka zniknęła za drzwiami szkoły Natalie ostatnim tęsknym spojrzeniem objęła kończącą się kolejkę do Hogsmeade.
_____________________________
Jak dawno nie pisałam :o Przymusiłam się,żeby zacząć i wróciła mi wena :) Mam nadzieję pisać krótsze rozdziały, bo sama wiem jak to jest kiedy są potwornie długie (To irytujące nieprawdaż?) i do tego nieciekawe. Ale mimo wszystko podoba mi się to. Co myślicie? xx