Rozdział XVII
Kilka metrów za Talie stała ta sama dziewczyna, którą rudowłosa widziała na korytarzu, uwieszoną na ramieniu Malfoy'a. Patrzyła na Longbottom z oburzeniem, irytacją a nawet... obrzydzeniem.
- Ja... - Zaczęła Natalie - Po prostu się zgubiłam...
- Więc akurat trafiłaś tutaj tajemnym wejściem idąc tuż za - tu zerknęła z uwielbieniem na drzwi przy których stały. - Draconem? Proszę cię! - prychnęła - Pozwoliłabym ci wyjść, gdybyś mnie tak bardzo nie zirytowała. A teraz ty wstrętna, głupia...
- Dosyć Pansy. - Odwróciły się.
Ślizgon stał oparty o framugę drzwi i patrzył arogancko na obie dziewczyny. Zapadła cisza. Ręka dziewczyny, która sięgała ku włosom Natalie zawisła w powietrzu.
- Nie słyszysz? Zjeżdżaj. Zajmę się tą zdrajczynią krwi.
Ślizgonka skinęła tylko głową i dumnym krokiem odeszła by powrócić na dziedziniec. I w tym momencie Longbottom po raz któryś przeklęła swoją porażającą ciekawość. Mogła zostać wśród swoich znajomych, nie interesować się tym co spiskuje Draco Malfoy i być bezpieczna, a kto wie co jest w stanie jej zrobić?
- Widziałaś coś?
- Hę? - Podniosła głowę którą spuściła bezwiednie. Ślizgon wpatrywał się w nią z irytacją, jakby była najbardziej nierozumnym człowiekiem jakiego poznał.
Chyba właśnie tak było.
- Pytam. Czy coś widziałaś, kiedy tu weszłaś?
- Nie - wyjąkała rudowłosa rumieniąc się.
Oczy jego były chłodne, jakby tafla jeziora przez którą nijak można się było przebić. Skórę miał niesamowicie bladą, niemalże taką jak Talie. I wtedy po raz pierwszy poczuła drgnienie w środku siebie, jakby poczucie obowiązku, że ten którego wszyscy nienawidzą musi zostać przez nią odkryty.
- Więc czemu jeszcze tu stoisz i patrzysz jak głupia? - warknął - Wracaj do swoich żałosnych znajomych!
Skinęła tylko głową i posłusznie odeszła w stronę schodów. Próbowała iść dumnie, jak Pansy, ale potknęła się już po kilku krokach co ostatecznie przekreśliło jej na to szanse.
Skinęła tylko głową i posłusznie odeszła w stronę schodów. Próbowała iść dumnie, jak Pansy, ale potknęła się już po kilku krokach co ostatecznie przekreśliło jej na to szanse.
- Jeszcze raz cię tu zobaczę,to nie wyjdziesz stąd tak łatwo - zawołał za nią - A o tym przejściu nikt ma się nie dowiedzieć jasne?!
- Obiecuję. - odpowiedziała.
Kiedy przekroczyła z powrotem ramę "obrazu" i znalazła się w korytarzu wciąż nie do końca zdawała sobie sprawę z tego co się właśnie stało. Dotarła do schodów ale zamiast iść na wielką salę, na której szkoła miała powitać nowych gości ruszyła w stronę dormitorium Puchonów. Podeszła do obrazu martwej natury i połaskotała widniejącą na nim gruszkę. Przejście otworzyło się.
Kiedy znalazła się w znajomym pomieszczeniu natychmiast poczuła się lepiej. Podeszła do stolika przy oknie omijając rzeczy innych uczniów i sięgnęła po jakąkolwiek książkę. Pobiegła do swojego pokoju i zamknęła się w nim. Od razu usiadła na łóżku i zaczęła czytać. Losową lekturą okazała się "Streszczona Historia Hogwartu". W momencie gdy po raz siódmy odczytywała pierwsze zdanie jej oczy przymknęły się i odpłynęła w krainę snów i marzeń.
*~*~*
-Widziałaś gdzieś Natalie? - Harry wpatrywał się w Hermionę niepewnie.
Ta pokręciła tylko głową i znów wsłuchała się w słowa Dumbledore'a który serdecznie witał nowych gości. Potter po raz kolejny omiótł spojrzeniem stół Puchonów, ale po rudej nie było ani śladu. Wydawało się,że tylko jej brakowało przy stole.
Odruchowo odwrócił się ku stole Ślizgonów i zobaczył jak Draco przysiada się spóźniony z zadowoloną miną. Harry zaklął pod nosem.
Ten kretyn na pewno coś jej zrobił, pewnie obwinia ją za to, co zrobiła tego ranka Hermiona. Zakipiała w nim złość. Z jakiego powodu tak bardzo się o nią martwił? Nie była dla niego tak ważna, właściwie to nawet mu się nie podobała. Był za to ktoś, na którego zerkał nawet w takim momencie.
Przeniósł spojrzenie na stół Krukonów i ujrzał Cho Chang uśmiechniętą jak zawsze zajęta rozmową z przyjaciółkami zbyt bardzo, by zwrócić uwagę na kogoś takiego jak on...
Ale nie czas teraz by martwić się o takie sprawy. Jeżeli to prawda i Ślizgon coś zrobił siostrze Neville'a musiał natychmiast ją odnaleźć a przede wszystkim porozmawiać z Draconem.
Już prawie wstawał, gdy powstrzymała go Hermiona;
- Nie możesz teraz wyjść - syknęła z powagą w oczach - Ona na pewno jest w łazience a poszukasz jej po uczcie, teraz ogłaszane są na prawdę ważne informacje.
Chcąc nie chcąc, Harry został i jego myśli obracały się wciąż wokół Natalie i tylko przez moment - ten krótki moment gdy Dumbledore ukazał im Czarę Ognia i wytłumaczył jak mają się zgłaszać i przedstawił im podstawowe zasady Turnieju - przestał się zamartwiać.
Wreszcie nadszedł koniec. Chłopak zerwał się z miejsca i wybiegł z Sali.
- Co mu się stało? - zapytał Ron.
- Chyba martwi się o Natalie. - Granger wzruszyła ramionami.
- Od kiedy on aż tak się nią przejmuje? - Zdziwił się George który znalazł się nagle tuż obok.
- Kto to wie... - stwierdziła dziewczyna po czym ruszyła do dormitorium.
Tymczasem Potter chodził w tę i z powrotem niedaleko schodów do lochów. Obok przechodzili Ślizgoni zajęci rozmową. Lecz wreszcie zjawił się Draco. Chciał minąć go bez słowa ale Harry mu na to nie pozwolił.
- Gdzie ona jest?!
- Co? - Ślizgon patrzył na niego z zażenowaniem.
- Gdzie jest Natalie?! - podniósł głos Potter.
- A skąd ja mam to niby wiedzieć?! Nie obchodzi mnie ta ...
- Nie kłam!
I wtem Draco upadł na ziemię trzymając się za nos. Harry nawet sam nie zauważył kiedy jego własna pięść wystrzeliła ku twarzy drugiego i powaliła go na ziemię.
- Doigrałeś się Potter! - Malfoy zerwał się z ziemi i wyciągnął różdżkę gotów użyć jej w każdym momencie.
- Mów! - warknął czarnowłosy.
- Nie mam pojęcia! - wykrzyknął tamten.
Wokół nich zdążyła się zebrać spora grupka uczniów. I w momencie gdy miała zacząć się bitwa z użyciem zaklęć odezwał się cichy, niewyraźny głos:
- Jest w dormitorium.
Harry odwrócił się gwałtownie. Pośród grupki obserwujących stał blady, niski chłopak z tłustymi brązowymi włosami.
- Skąd wiesz? I w ogóle kim jesteś?
- Wiem, bo akurat wybierałem się na ucztę kiedy zobaczyłem jak wchodzi do nas. A nazywam się James.
Nastała przerażająca cisza. Nikt nie zdołał się odezwać. Harry poczuł się jakby dostał w twarz. Mocniej niż Draco. Zerknął na chłopaka i nic nie mówiąc wyminął go i wbiegł po schodach na górę. Reszta uczniów stała w kompletnym oszołomieniu. Oczekiwali czegoś więcej niż jednego uderzenia w twarz, zaskoczonej miny i rozejścia się.
Malfoy poprawił szatę, schował różdżkę i dumnie odszedł jakby nic się nie stało. Za nim pobiegła wierna grupka adoratorów.
Malfoy poprawił szatę, schował różdżkę i dumnie odszedł jakby nic się nie stało. Za nim pobiegła wierna grupka adoratorów.
Jak Potter w ogóle śmiał twierdzić że zrobił coś tej zdrajczyni krwi? Nie była warta samego spojrzenia na nią. Tego dnia i tak patrzył na nią zbyt długo. A jednak w jej oczach, w tamtej chwili coś było. Jakby jakaś iskierka niezauważalna kiedy pozwolił jej odejść. Nie miał czasu żeby nad tym rozmyślać. Miał o wiele ważniejsze sprawy o których nie mógł wiedzieć nikt poza nim. Oczywiście wkrótce to wyjdzie na jaw ale liczy się ta jedna chwila, gdy plan wejdzie w życie.
_______________________________________________________
Podoba mi się o wiele, wiele bardziej ten rozdział. Pisało mi się go łatwo, przyjemnie i znów wlałam w niego mnóstwo dzisiejszych i nie dzisiejszych emocji. Po pierwsze złość. Ta niby bójka Harry'ego i Dracona - mówię niby, bo tak na prawdę było to jedno uderzenie i wiele słów - to wściekłość, zirytowanie i zażenowanie. Uczucia bohaterów.... Za dużo w moim życiu tych właśnie uczuć ostatnimi czasy a jak inaczej je wyrazić niż w sposób jaki się kocha?
Podoba mi się o wiele, wiele bardziej ten rozdział. Pisało mi się go łatwo, przyjemnie i znów wlałam w niego mnóstwo dzisiejszych i nie dzisiejszych emocji. Po pierwsze złość. Ta niby bójka Harry'ego i Dracona - mówię niby, bo tak na prawdę było to jedno uderzenie i wiele słów - to wściekłość, zirytowanie i zażenowanie. Uczucia bohaterów.... Za dużo w moim życiu tych właśnie uczuć ostatnimi czasy a jak inaczej je wyrazić niż w sposób jaki się kocha?
Piszcie proszę, to dla mnie wiele znaczy : )
Starałam się popełniać mniej błędów,ale jeśli jakieś znajdziecie to będę wdzięczna za wskazanie mi ich :)
Wiecie, 16 pisałam prze ileś tam dni i to z trudem i już rozumiem jak to wpływa na jakość. Nie można się zmuszać.
Starałam się popełniać mniej błędów,ale jeśli jakieś znajdziecie to będę wdzięczna za wskazanie mi ich :)
Wiecie, 16 pisałam prze ileś tam dni i to z trudem i już rozumiem jak to wpływa na jakość. Nie można się zmuszać.