Rozdział I
Privet Drive słynęło ze swojej normalności. Normalni sąsiedzi i ich dzieci, zwyczajne samochody i pojazdy, podobne, bardzo normalne domostwa i starannie skoszone trawniki. Jednak nie wszystko zawsze jest takie , jakim się wydaje. Podczas gdy spokojna, starsza pani Figg spacerowała spokojnie wzdłuż chodnika podziwiając nowo pomalowany płot, w jednym z domów właśnie rozpętało się piekło. Nikt jednak nie mógł usłyszeć krzyków, ponieważ owi domownicy bardzo cenili sobie normalność. Był tylko jeden wyjątek, którego przyjęli pod swój własny dach.
-Więc teraz tłumacz się! - krzyczała wysoka, szczupła kobieta, trzymając w rękach pusty słoik po ogórkach i wymachując nim we wszystkie znane sobie strony. - Jak śmiałeś zjeść wszystkie ciasteczka?!
-Przecież już powiedziałem, to nie ja! - warknął wyraźnie zażenowany czarnowłosy chłopiec, który stał jedną stopą w kuchni, a drugą w przedpokoju, jakby chciał uciec jak najszybciej. W sumie nic w tym dziwnego.
-Nie pyskuj! - tym razem odezwał się niski, bardzo złej formy mężczyzna, cały czerwony ze złości, a żyła pulsowała mu niebezpiecznie na skroni. - Przyznaj się i wytłumacz!
-Ile razy mam powtarzać?! - tym razem chłopak przybrał pozę obronną , a jego brwi zmarszczyły się - NIE ZJADŁEM TYCH CIASTECZEK! Nawet nie miałem pojęcia,że tam są! Może to Dudley...
-Jak śmiesz?! - mężczyzna, który wcześniej siedział przy stole kuchennym zerwał się z miejsca i powoli podchodząc do chłopca groził mu palcem. - Nie zwalaj winy na innych... Dziwaku! Albo w tej chwili się przyznasz i przyjmiesz należną Ci karę, albo... Albo...
-Albo co?! Zamkniesz mnie w pokoju? Mam różdżkę! - pomachał mu przed oczami długim patykiem, brązowym niczym świeżo zdarta kora drzewa, lecz gładkim, jakby ktoś spędził nad nim bardzo wiele czasu. - Nie zawieziesz do szkoły? Też mi coś! - prychnął głośno - zapomniałeś, co było dwa lata temu? UWOLNIŁEM SIĘ! Poza tym... Mój ojciec chrzestny z pewnością bardzo chętnie posłucha twoich wytłumaczeń, jakim prawem oskarżasz mnie o...
-Dosyć! - Kobieta stanęła między nimi, z trwogą wpatrując się na patyk, który nazwano wcześniej różdżką. - Ty - powiedziała drżącym głosem - Do pokoju. Już. Masz szlaban, nieważne co zrobisz z tym swoim dziwactwem,przestań nim wymachiwać! Już!
Chłopak spojrzał zawistnie na mężczyznę na przeciwko, który również ze strachem wpatrywał się w trzymany przed nim przedmiot, po czym ruszył po schodach na górę.
-Harry zrób to! Harry zrób tamto! Harry wiem ,że to ty! - przedrzeźniał na głos wściekły chłopiec, gdy tylko zamknął za sobą drzwi. - Co za...
Dalej rozwinęła się niemiła plątanina nieprzyzwoitych słów. Nigdy jeszcze nie był tak zdenerwowany jak dzisiaj. Rzucił się na łóżko, niestety chybił i głową uderzył w sam kant.
-AŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁ!! - jęknął łapiąc się za pulsujące bólem miejsce. Usiadł zrezygnowany na podłodze i zerknął na stojącą w rogu , przy samym oknie klatkę, w której cierpliwie siedziała śnieżna, piękna sowa. Dopiero po chwili, gdy ból ustąpił, zauważył przyczepioną do jej nogi karteczkę. Niewielką, zwiniętą w rulonik i pożółkłą. Natychmiast wstał i choć mocno zakręciło mu się w głowie nie dbał o to. Rozwiązał liścik i siadając na łóżku (tym razem trafiając) zaczął czytać;
Drogi Harry!
Piszę do ciebie z troski,że napadną cię troski,czy dajesz sobierav radę. Mam nadzieję,że nic się złego nie dzieje. Pamiętaj o Uważaj na siebie, do zobaczenia na Hogwarc w Hogwarcie! Mam nadzieję,że się dobrze cuje czujesz!
HAGRID
Harry wpatrywał się chwilę w dobrze znane pismo, zastanawiając się co miało na celu napisanie go. Odłożył po chwili kartkę na bok i wziął do rąk Proroka Codziennego. Oprócz plotek na jego temat, zauważył ciekawy artykuł;
Nowa redaktorka, najmłodsza z początkujących, ma zaledwie 14 lat! Już w tym roku zdała do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Jej artykuł wzruszył mnie kompletnie. Mam nadzieję,że poprzedni artykuł również was poruszył tak mocno! A na następnej stronie znajdziecie zdjęcie z Korneliuszem Knotem!
~Rita Skeeter
Następnie odrzucił go za siebie, nie bacząc na powiększenie i tak już panującego bałaganu i wziął kolejny, poprzedni. Na pierwszej stronie widniała smutno uśmiechnięta , rudowłosa dziewczyna o zielonych oczach i twarzą obsianą piegami. Pod tym zdjęciem napisano fragment jej wypowiedzi, który Harry często sobie powtarzał;
"(...)Chciałabym poznać rodziców, ale nie wiem kim są. Często siedzę sobie i płaczę po nieznanych mi osobach. Może byli sławni? Płakałabym bardziej! Ostatnio spełniło się moje marzenie, napisałam artykuł, o niejakim Albusie Dumbledorze! Tak się cieszę! Rodzice z pewnością byliby dumni(...)"
Chłopak prychnął i odgarnął sobie gęstą, czarną grzywkę z czoła. Wstał powoli z westchnięciem i podszedł do niewielkiego lustra, powieszonego na ścianie. Spojrzał na swoje bardzo zielone oczy, które odziedziczył po matce i na kościste policzki, na które wpłynął rumieniec gdy tylko pomyślał o Dudley'u, który zapewne właśnie zjadał ostatnie ciasteczko, które przeznaczone było dla ich ciotki. I to właśnie przez niego słoik po ogórkach był teraz pusty. Ale kto by mu uwierzył? Bo z pewnością nie oni. Nie ludzie, którzy uważają go za dziwaka. Poczuł zmęczenie, więc gdy tylko podał jedzenie swojej sowie, którą nazwał Hedwigą, położył się spać, mając nadzieję obudzić się wypoczętym.
**********************
Postarałam się nad tym ;3 Mam nadzieję,że się podoba :) W razie pytań gg: 33643908 :)) Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz