Rozdział VIII
Harry zmierzył ich groźnym spojrzeniem. Przez chwilę w pokoju panowała cisza, ale w końcu przerwał ją ponownie Potter;
-Bądźcie mili. Proszę.
Fred i George patrzyli się na niego chwilę, próbując wyłapać jakieś drugie dno jego prośby. ale ponieważ im się nie udało, zrobili to, co jako pierwsze przyszło im do głowy. Zaczęli się śmiać.Harry wpatrywał się w nich z niedowierzaniem. Przecież nie byli głupi. Przecież rozumieli jego prośbę. Dlaczego więc nie wzięli go na serio? Czy aż tak bardzo dał po sobie poznać jak bardzo jej wcześniej nie znosił? W końcu nie mogąc znieść tej sytuacji wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami.
-Myślisz,że mówił serio? - Fred jak na zawołanie przestał się uśmiechać. Zerknął na brata niepewnie.
-Chyba tak... - mruknął George wzruszając ramionami. - Ale przecież nie musimy robić tego, co chce, zgadza się?
-Tak, ale on jest... On jest naszym przyjacielem!
-Przyjacielem RONA - podkreślił drugi - Nie naszym. dla nas jest jak... Jak przyjaciel Rona!
Roześmiał się z własnego tekstu, po czym pochylił się nad maszyną, majstrując w kilku miejscach.
Ale Fred do niego nie dołączył. Zbyt bardzo intrygowała go myśl,że coś się wydarzyło. Dlaczego Harry nagle postanowił być dla niej... Milszy. Może...
-To przez Ginny.
Fred spojrzał na brata zdezorientowany. Ten nawet nie podniósł głowy, ale słychać go było wyraźnie;
-Ginny ją broniła, więc zrobił to dla niej. Nie ma innego wytłumaczenia - dodał podnosząc się i wycierając dłonie o spodnie.
-Ale żeby tak... Od razu?
-Od razu? Już drugi dzień! - Roześmiał się drugi. - Albo to przez Ginny, albo ta mała mu coś zrobiła...
-Ginny?
-Natalie! Ale ty głupi jesteś! - wykrzyknął George.
-Sam głupi jesteś! Idiota! - warknął Fred.
-Ah tak..?!
Z drugiego pokoju Ginny doskonale słyszała wszystkie słowa, które wypowiedzieli bliźniacy. które wypowiedział Harry. Co się wydarzyło? Czy Potter zrobił to ze względu na nią, czy... Nie. To nie jest możliwe. Przecież Talie doskonale zdawała sobie sprawę z jej uczucia do niego. Nie mogłaby... Przynajmniej taką mam nadzieję - pomyślała Weasley ponownie przewracając się na drugi bok. - Natalie taka nie jest. Nie może być. Przecie ją znam. A może... Może Harry miał wtedy rację...?
-DZIECI! ŚNIADANIE!!!
-Już idę! - rozległy się głosy z różnych pięter.
-Dziwne... - pomyślała Molly Weasley machając różdżką w tę i we wte by nałożyć wszystkim śniadanie. Wreszcie mogła używać magii - Przecież oni zwykle śpią jak zabici o tej porze!
Już po chwili w kuchni zjawił się cały dom. Ponieważ Artur wyszedł jak zwykle wcześnie, nie miała z kim porozmawiać na ten temat.
-Czy wy w ogóle spaliście?! - wykrzyknęła widząc Rona i Harry'ego. - Natalie! Na merlina! Co z wami?!
Ale Molly nie wiedziała,że żadne z nich nie mogło usnąć. Każdy miał swoje własne, osobne powody.
Fred i George ciężko pracowali nad maszyną, Ginny płakała z powodu kłótni, Hermiona czytała i jak zwykle trochę zbyt bardzo się wcągnęła w Historię Krendelli, Harry zastanawiał się nad listem Natalie, Ron nad dziwnym zachowaniem Artura, który często wspominał,że tego roku ma się wydarzyć coś większego w Hogwarcie. A Talie... Talie myślała i myślała nad tym samym. Neville? harry? Nawet wchodząc do kuchni wciąż była w kropce. Jedząc, czuła na sobie spojrzenia domowników. Bynajmniej, nie pomogło jej to. dy skończyła z ulgą opuściła pokój.
Postanowiła wyjść na spacer. Włożyła kurtkę i już prawie wychodziła, gdy poczuła czyjąś rękę na swoim nadgarstku.
-Harry, harry - blagała w myślach, powoli się odwracając - proszę, niech to będzie Harry, niech mnie zatrzyma, niech ze mną pójdzie!
-Gdzie wychodzisz? - George patrzył na nią spokojnie.
-Ja... Nie wiem...
-Zostań - powiedział prosząco. - Pokażemy Ci coś!
-"My" ? To znaczy ty i Fred...?
-I Harry! Tyko chodź ze mną!
Natalie zgodziła się. Po chwili wchodziła już na samą górę, tam gdzie znajdował się strych.
-Wejdź pierwsza!
-Ale...
-WEJDŹ. PIERWSZA! - zażądał chłopak.
Talie już wiedziała. Wiedziała,że nie zaprosił jej tu po nic. Nie było tam Harry'ego, Freda... On chciał jej zrobić ka...
-No wchodź już! - popchnął ją do przodu.
Drzwi otworzyły się. Natalie odruchowo przymknęła oczy. Czekała chwilę, ale nic się nie wydarzyło. Niepewnie uniosła powieki. Przed nią stał Potter, bliźniacy, Ginny, Hermiona, Ron i jakiś jeszcze chłopak, który zapewne należał do Weasley'ów sądząc po jego rudej czuprynie.
-Co ci? - zapytał zdziwiony Fred.
-Chyba ją oczy zabolały - stwierdziła Ginny, niepewnie sie uśmiechając.
-Tak... Światło...
Bliźniacy zachichotali.
-Tutaj nie ma światła! - No fakt... Nie było żadnego źródła światła.
-Zamknij drzwi - powiedział Harry.
-Bądźcie mili. Proszę.
Fred i George patrzyli się na niego chwilę, próbując wyłapać jakieś drugie dno jego prośby. ale ponieważ im się nie udało, zrobili to, co jako pierwsze przyszło im do głowy. Zaczęli się śmiać.Harry wpatrywał się w nich z niedowierzaniem. Przecież nie byli głupi. Przecież rozumieli jego prośbę. Dlaczego więc nie wzięli go na serio? Czy aż tak bardzo dał po sobie poznać jak bardzo jej wcześniej nie znosił? W końcu nie mogąc znieść tej sytuacji wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami.
-Myślisz,że mówił serio? - Fred jak na zawołanie przestał się uśmiechać. Zerknął na brata niepewnie.
-Chyba tak... - mruknął George wzruszając ramionami. - Ale przecież nie musimy robić tego, co chce, zgadza się?
-Tak, ale on jest... On jest naszym przyjacielem!
-Przyjacielem RONA - podkreślił drugi - Nie naszym. dla nas jest jak... Jak przyjaciel Rona!
Roześmiał się z własnego tekstu, po czym pochylił się nad maszyną, majstrując w kilku miejscach.
Ale Fred do niego nie dołączył. Zbyt bardzo intrygowała go myśl,że coś się wydarzyło. Dlaczego Harry nagle postanowił być dla niej... Milszy. Może...
-To przez Ginny.
Fred spojrzał na brata zdezorientowany. Ten nawet nie podniósł głowy, ale słychać go było wyraźnie;
-Ginny ją broniła, więc zrobił to dla niej. Nie ma innego wytłumaczenia - dodał podnosząc się i wycierając dłonie o spodnie.
-Ale żeby tak... Od razu?
-Od razu? Już drugi dzień! - Roześmiał się drugi. - Albo to przez Ginny, albo ta mała mu coś zrobiła...
-Ginny?
-Natalie! Ale ty głupi jesteś! - wykrzyknął George.
-Sam głupi jesteś! Idiota! - warknął Fred.
-Ah tak..?!
Z drugiego pokoju Ginny doskonale słyszała wszystkie słowa, które wypowiedzieli bliźniacy. które wypowiedział Harry. Co się wydarzyło? Czy Potter zrobił to ze względu na nią, czy... Nie. To nie jest możliwe. Przecież Talie doskonale zdawała sobie sprawę z jej uczucia do niego. Nie mogłaby... Przynajmniej taką mam nadzieję - pomyślała Weasley ponownie przewracając się na drugi bok. - Natalie taka nie jest. Nie może być. Przecie ją znam. A może... Może Harry miał wtedy rację...?
-DZIECI! ŚNIADANIE!!!
-Już idę! - rozległy się głosy z różnych pięter.
-Dziwne... - pomyślała Molly Weasley machając różdżką w tę i we wte by nałożyć wszystkim śniadanie. Wreszcie mogła używać magii - Przecież oni zwykle śpią jak zabici o tej porze!
Już po chwili w kuchni zjawił się cały dom. Ponieważ Artur wyszedł jak zwykle wcześnie, nie miała z kim porozmawiać na ten temat.
-Czy wy w ogóle spaliście?! - wykrzyknęła widząc Rona i Harry'ego. - Natalie! Na merlina! Co z wami?!
Ale Molly nie wiedziała,że żadne z nich nie mogło usnąć. Każdy miał swoje własne, osobne powody.
Fred i George ciężko pracowali nad maszyną, Ginny płakała z powodu kłótni, Hermiona czytała i jak zwykle trochę zbyt bardzo się wcągnęła w Historię Krendelli, Harry zastanawiał się nad listem Natalie, Ron nad dziwnym zachowaniem Artura, który często wspominał,że tego roku ma się wydarzyć coś większego w Hogwarcie. A Talie... Talie myślała i myślała nad tym samym. Neville? harry? Nawet wchodząc do kuchni wciąż była w kropce. Jedząc, czuła na sobie spojrzenia domowników. Bynajmniej, nie pomogło jej to. dy skończyła z ulgą opuściła pokój.
Postanowiła wyjść na spacer. Włożyła kurtkę i już prawie wychodziła, gdy poczuła czyjąś rękę na swoim nadgarstku.
-Harry, harry - blagała w myślach, powoli się odwracając - proszę, niech to będzie Harry, niech mnie zatrzyma, niech ze mną pójdzie!
-Gdzie wychodzisz? - George patrzył na nią spokojnie.
-Ja... Nie wiem...
-Zostań - powiedział prosząco. - Pokażemy Ci coś!
-"My" ? To znaczy ty i Fred...?
-I Harry! Tyko chodź ze mną!
Natalie zgodziła się. Po chwili wchodziła już na samą górę, tam gdzie znajdował się strych.
-Wejdź pierwsza!
-Ale...
-WEJDŹ. PIERWSZA! - zażądał chłopak.
Talie już wiedziała. Wiedziała,że nie zaprosił jej tu po nic. Nie było tam Harry'ego, Freda... On chciał jej zrobić ka...
-No wchodź już! - popchnął ją do przodu.
Drzwi otworzyły się. Natalie odruchowo przymknęła oczy. Czekała chwilę, ale nic się nie wydarzyło. Niepewnie uniosła powieki. Przed nią stał Potter, bliźniacy, Ginny, Hermiona, Ron i jakiś jeszcze chłopak, który zapewne należał do Weasley'ów sądząc po jego rudej czuprynie.
-Co ci? - zapytał zdziwiony Fred.
-Chyba ją oczy zabolały - stwierdziła Ginny, niepewnie sie uśmiechając.
-Tak... Światło...
Bliźniacy zachichotali.
-Tutaj nie ma światła! - No fakt... Nie było żadnego źródła światła.
-Zamknij drzwi - powiedział Harry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz