Statystyka

środa, 17 października 2012

05| Koszula

Rozdział V

  Poranek rozpoczął się tak jak zwykle. Zanim jeszcze jasne promienie słońca dotarły do uśpionych twarzy przesypując się z wolna przez okna, Molly Weasley już postawiła cały dom na nogi. W czasie kiedy krzątała się pospiesznie po kuchni, domownicy próbowali nie usnąć na stole. Ostatni do kuchni przybył Neville, po kilkakrotnym potknięciu się na schodach. Gdy zasiadł przy stole, wszyscy akurat brali się za jedzenie. 
-Gdzie jest Wujek? - zapytała nagle Natalie , przerywając ciszę.
-Taa jes f pafy - powiedział Ron, z pełnymi ustami.
-Jesteś okropny Ron - Ginny wywróciła oczami - tata pojechał do pracy, zawsze wyjeżdża zanim wstaniemy. - zwróciła się do Natalie.
-Ach tak...
-Talie? - Powiedziała nagle Weasley  - Może pomogłabyś mi dzisiaj w sprzątnięciu Krendelli?
-Krendelli? - powtórzyła zdezorientowana Natalie, patrząc na nią zdziwiona.
-No... Nie wiem co to jest, ale Hermiona ma przyjechać i również pomóc. - uśmiechnęła się lekko - Hermiona jest moją przyjaciółką, jest na prawdę fajna, musisz ją poznać!
Opowiadała to wszystko z takim entuzjazmem, że Rudej aż żal było jej przerywać. Odczekała więc aż skończy i gdy doszedł do niej sens jej wypowiedzi stwierdziła:
-Jasne. Ale gdzie to ma być?
-Na górze - wskazała palcem do góry - Na strychu. Na prawdę się zgadzasz? To wspaniale! Chodź, poszukamy czegoś i opowiesz mi o proroku!
Natalie przystała na tę propozycję, a wychodząc z pokoju dostrzegła jak Ron i Harry wymieniają dziwne spojrzenia. Poczuła jak na jej twarzy pojawiają się ciepłe rumieńce. Co ona im zrobiła? Od kiedy tu przyjechała Harry Potter traktował ją jak powietrze. gdy dotarły do ogrodu Talie już cała kipiała ze złości.
No bo co wielkiego zrobiła? Przyjechała? Może nie lubili Nevilla? Ale przecież...
-Neville! - zatrzymała się gwałtownie - Nie widziałam go dzisiaj.
Była tak zamyślona i zapatrzona na Harry'ego,że nie zauważyła braku chłopaka.
-Nie wiedziałaś? - Odwróciła się. Ginny pochylała się nad jakąś cegiełką. - Wyjechał wczoraj w nocy. Musiał coś załatwić. Podobno - zerknęła na nią ze świecącymi oczami - Pojechał do swoich spraw z Luną Lovegood. Jest fajna, ale trochę dziwna. - Wyprostowała się i przyciszonym głosem dodała :Fred i George założyli się za jaki czas zaczną ze sobą... No wiesz... Być.
-Rozumiem.
Od tamtej chwili Natalie nie mogła myśleć o niczym innym. Nawet złość na Harry'go nie przejmowała nią tak bardzo jak rzekoma "miłość" Nevilla. Kiedy przyjechała Hermiona, ledwo była świadoma faktu,że się z nią przywitała. Nawet nie pamiętała jak sprzątały Krendelle. Gdy nastał wieczór, zupełnie bez apetytu przyszła do siebie do pokoju i poszła spać. Ale nie mogła usnąć. Gdy Ginny przyszła, odczekała chwilę udając że śpi, a gdy Weasley usnęła znów pogrążyła się w obserwowaniu zdartego sufitu.
Neville... - Pomyślała, czując niemiłe uczucie porażki - Neville i Luna Lovegood. Nie wiem kim ona jest , ale nie mogę być na nią zła... - Zamrugała szybko oczami, by powstrzymać łzy.
Dlaczego tak źle się czuła, kiedy pomyślała o kimś należącym do Nevilla? Dlaczego było jej przykro, czuła się samotna, kiedy nie było go obok? Przecież gdy byli dziećmi, często nazywała go "Braciszkiem" . Nie wyobrażała go sobie jako kogoś więcej. A teraz... Neville...

  Następnego ranka z tak zwanymi worami pod oczami zeszła na śniadanie.
-Boże, dziecko! Czy ty w ogóle spałaś?! - Krzyknęła Molly Weasley podbiegając do niej przerażona. - Wyglądasz jak...
-Nie sądzę,żeby Talie ucieszyła się z twoich wyzwisk mamo! - Do kuchni wszedł Fred, a zaraz po nim George. A może najpierw George, a potem Fred...?
-Gdyby dziewczyny przyjmowały to jak żart, może byłoby prościej... - Powiedział drugi z bliźniaków.
-Ale nie jest - Obydwoje wyszczerzyli się do dziewczyny i usiedli przy stole.
Po chwili do Bliźniaków, Molly i Natalie dołączyła reszta domowników. Talie nawet nie zwróciła uwagi na to,że Harry usiadł obok niej. Zauważyła to dopiero pod sam koniec, gdy niechcący wylała na niego zawartość swojego kubka.
-Przepraszam! - Jakby wybudzona z letargu zasłoniła usta dłońmi. - Na prawdę nie chciałam! To było... Nie chciałam! - Harry spojrzał na nią rozbawiony.
-Bez bulwersu! - roześmiał się Fred mrugając do dziewczyny przyjaźnie.
-Mama powinna... - dodał George.
-Zaraz to usunąć! - Dokończył bliźniak.
-Niestety chłopcy, dzisiaj nie ma żadnej magii! - stwierdziła Molly, spokojnie kończąc swoją jajecznicę.
-JAK TO?! - wykrzyknęli wszyscy obecni.
-Artur przekazał mi przed chwilą informację, że dzisiaj Ministerstwo nie pozwala na używanie jakiejkolwiek magii. Z tego powodu, mamy dzisiaj spokój od waszych psot i tym podobne - Odłożyła sztućce na talerz i wytarła usta serwetką.
-Przecież... Ale jak to...!? - Hermiona otworzyła szeroko oczy. - Jeszcze nigdy...
-Zgadza się - przytaknęła Molly - Jeszcze nigdy nie było takiej sytuacji, ale w tym wypadku... Potrzebny jest spokój, aby wszystko dobrze przygotować.
-Ale co przygotować?! - Ginny zmrużyła oczy, przez co wyglądała dosyć groźnie.
-Nic nie powiem! - wykonała ruch, jakby zasuwała suwak na ustach - Nic a nic!
Ron wydał jęk rozczarowania, z resztą nie on jeden. Wszyscy pogrążyli się w rozmyślaniach. Co było tak ważne,żeby Ministerswo zakazało używania magii? Czy ma to związek z Hogwartem? A może...
-Więc co z koszulą Harry'ego? - zapytał nagle Ron, patrząc rozbawiony na przyjaciela. - Skoro mama jej nie wyczyści...
-Nie ma mowy! - potwierdziła Molly - Jak widać, Talie musi ją wyprać!
-CO?! - Harry i Natalie odwrócili się do kobiety z niedowierzaniem.
-Nie dam jej swojej koszuli! - wypalił Harry.
-Jesteś taki niemiły! - Hermiona spojrzała na niego karcąco. - Ja pomogę Talie ją umyć.
-Nie ma opcji! - Czarnowłosy wydawał się przerażony - Ja ją wypiorę!
-Ugh... Przestań! - Hermiona wywróciła oczami - Przecież nic ci z nią nie zrobimy!
-Nie byłbym tego taki pewny!
-Dawaj! - Hermiona jednym sprawnym ruchem zerwała z niego koszulę i zaczęła iść w stronę schodów. - Natalie, idziesz?
-Ee...Ja... em... Już... - Talie z trudem oderwała wzrok od chłopaka, po czym pobiegła za dziewczyną zostawiając za sobą rozbawionych bliźniaków, oczarowaną Ginny i Zdumionego Rona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz