Statystyka

sobota, 17 listopada 2012

12| Cel

Rozdział XII
  Podczas całego meczu, kiedy wszyscy zachwycali się grą, Natalie zastanawiała się tylko. Jak miało wyglądać jej uczenie się w Hogwarcie? Czy tam w szkole również wszyscy mają zamiar jej nienawidzić? Za to,że jest? Niby ma Ginny, ale przecież jest ona dwa lata młodsza. Będzie w klasie z Harry'm? Miała nadzieję,że trafi do Gryfonów. Tylko o to prosiła.

  Gdy wszystko się zakończyła i wrócili do namiotu zaczęła się zabawa. Bliźniacy wysadzili stolik przy schodach i Pan Weasley musiał jakoś ich uspokoić. Ginny, Hermiona i Harry grali w karty, a Ron zachwycał się figurką Wiktora Kruma , którą zdobył. Nagle rozległy się wybuchy spoza namiotu.
-Widzę,że Irlandczycy świętują! - uśmiechnął się George.
-Idziemy do nich? - zaproponował cicho Fred.
Zaczęli głośno chichotać i śpiewać dziwną piosenkę, w której tekst natalie wolała się nie wsłuchiwać. Niespodziewanie Artur, który na moment wyszedł na zewnątrz wbiegł do środka. Jego twarz nie wyrażała już zadowolenia, a jedynie przerażenie i determinacja.
-TO NIE IRLANDCZYCY! - powiedział dosyć głośno. Wszyscy obecni spojrzeli na niego pytająco. - Zbieramy się! Wszyscy natychmiast!
Zanim Natalie zdążyła zareagować Hermiona machnięciem różdżki spakowała jej bagaż i podała jej.
-Dzię... - Ale ta już wybiegała na zewnątrz.
Hałas wzrastał z każdą minutą.
-Chodź! - Artur popchnął ją ku wyjściu.
Już po chwili owionął ją chłodny, wieczorny wiatr. Podniosła oczy ku niebu. Niedużo zobaczyła, gdyż dym wznosił się zasłaniając wszelkie gwiazdy. Słyszała jak ludzi krzyczą, ktoś przepchnął się obok niej tak brutalnie,że musiała złapać się ramienia pana Weasley'a.
-Musisz dać sobie radę. - złapał ją za ramiona i potrząsnął. Wyglądał na przerażonego. - Ja muszę chronić ludzi, biegnij wciąż tam - wskazał ręką ku drodze, która prowadziła aż za wzgórze,zza którego przybyli. - Nie wracaj, nie odwracaj się. BIEGNIJ, jasne?
Kiwnęła głową, a mężczyzna odbiegł wyjmując różdżkę. Talie poczuła jak do nozdrzy wdziera się dym. Kichnęła potężnie i głową uderzyła o długi słupek wbity w ziemię. Poczuła jak zakręciło jej się w głowie. Podniosła się i zaczęła biec. Co chwila potykała się , obraz rozmazywał się powoli, ale nie zatrzymywała się. Widziała już prawie bramę, lecz nagle poczuła silny ból w prawej ręce. Upadła z jękiem i złapała za to miejsce. Poczuła jak coś spływa po jej ręce. Było ciepłe, ale bardziej ją to niepokoiło.
-Na merlina przepraszam! - Ktoś próbował zatamować krew.
Postanowiła otworzyć oczy. Zrobiła to i zobaczyła jak nad nią pochyla się przerażony brunet, z czarną od dymu twarzą. Chyba go kojarzyła, ale nie była pewna...
-Nie chciałem! Za tobą biegł śmierciożerca no i... Ten... Chodź! Wstawaj!
Pomógł jej się podnieść i zaczął prowadzić ku bramie. Gdy wreszcie znaleźli się za nią, Natalie poczuła się nieco bezpieczniej. Czuła pulsujący ból, ale nie zatrzymała się. Brakowało jej teraz Neville'a, który pewnie wziąłby ją na ręce, lub przytulił i powiedział ,że wszystko będzie dobrze. Przecież zawsze tak robił w jej snach...
-Jesteśmy! - Powiedział chłopak. Rozejrzała się.
Byli już w lesie. Nawet nie zauważyła,że już dotarli.
-Boże co jej się stało?! - Usłyszała Głos Ginny.
Nagle poczuła jak robi jej się słabo. Czuła jak upada, ale nie bolało ją uderzenie o ziemię. Powieki stały się ociężałe, nie mogła się powstrzymać i je przymknęła. Wszystko zniknęło.

Harry szedł razem z Ronem, Hermioną i Panem Weasley'em za wzgórze, gdzie mieli czekać na nich członkowie rodziny.
-Więc co znaczy ten znak? - wskazał na niebo, na którym widniał tajemniczy symbol czaszki i węża.
-To znak śmierciożerców - Hermiona spojrzała na niego z troską.
-Śmiercio...Co?
-No to byli Ci...
Nagle urwała. Zobaczyli jak Natalie, Seamus Finnigan, Ginny i bliźniacy stoją i zatroskani przy sobie. Talie patrzyła na nich zamglonym wzrokiem, a po chwili opadła bezwładnie na trawę.
-Natalie! - Ginny klęknęła przy niej przerażona - Co jej jest?!
-Mocno uderzyła się  głowę - stwierdził George patrząc obojętnie na czerwony ślad na prawej skroni.
-Czy ty zawsze musisz być taki chamski?! Jej coś mogło się stać! Poważnego!
-Nie musze jej lubić - żachnął się Bliźniak, ale spojrzał niepewnie na leżącą dziewczynę.
Harry'ego przeszły dreszcze. Nie myśląc co robi zaczął ku nim biec. Gdy znalazł się przy nich próbował trzęsącymi się rękoma obudzić ją. Nie ruszała się. Ale nie mogła umrzeć. To przecież tylko uderzenie w głow...
-Co jej jest w ramię?! - Hermiona i Ron przekręcili ją na plecy.
Tym razem Potter'a zmroziło. Całe prawe ramię było w krwi. Głębokie rozcięcie nie wyglądało już tak niewinnie.Coś trzeba było zrobić.
-Niechcący ją uderzyłem - Seamus spojrzał na wszystkich przepraszająco. - Celowałem w śmierciożercę...
-Poćwicz cel - Harry wstał i obserwował jak zaklęcie Hermiony podnosi Talie lekko w górę.
-S-Słucham? - Finnigan spojrzał na niego pytająco.
-Powiedziałem,żebyś poćwiczył cel. Bo jak widać nie umiesz używać oczu. - powiedział chłodno Potter.
-O Co ci chodzi?
-Mogłeś ją zabić! - wrzasnął chłopak podszedł do niego gotów przyłożyć mu pięścią w twarz gdyby zechciał się bić. - Rozumiesz to?!
-Przecież mówiłem,że to było nie specjalnie! - Natalie przenoszona była zaklęciem w stronę świstoklika.
-Co ty, zakochałeś się w niej?! Mówię ci,że nie chciałem tego! - Tym razem to Seamus zdenerwował się.
-Zaraz ci...
-CHŁOPCY! - Artur Weasley pociągnął Harry'ego za ramię. - Bez bójek. Nie w takim momencie!
-Idę do ojca. Do widzenia. - warknął Seamus i poszedł w inną stronę.
-Idiota. - powiedział harry i Pobiegł do przyjaciół.


____________________________________
Mam niezłe zaległości, więc te blogi na serio przeczytam rozdziały jak znajdę czas. ostatnio dużo się dzieje, więc nie wiem jakim cudem napisała rozdział! Dobranoc xx

niedziela, 11 listopada 2012

11| Wrogowie

Rozdział XI
  Natalie otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Tak wiele namiotów, tyle hałasu o... Quiddicha? Już wolałaby zostać w domu , wyspać się porządnie i...
-Tutaj się rozstajemy, Amosie! - Powiedział Artur ,żegnając go uściskiem rąk.
My już tutaj? - zdumiała się Talie zauważając, że przekroczyli już strażnika. Nie wypowiedziała tego na głos, bo od razu uznaliby ją za jakąś niedorozwiniętą.
-Do zobaczenia w szkole! - Cedric uśmiechnął się i pobiegł za ojcem, nie rzucając Natalie nawet jednego spojrzenia.
-Auć... - szepnęła sama do siebie Rudowłosa.Chyba liczyła na coś więcej, niż ogółowe "Do zobaczenia w szkole!" . Ale cóż...
Chodźcie za mną! Natalie dołączyła do Ginny i Hermiony, które aktualnie rozmawiały wspólnie o jakichś wspólnych wspomnieniach.
Longbottom i tak czuła się samotna, ale fakt,że nawet Ginny ma zawsze z kim pogadać sprawiało,że Talie czuła się jak ostatnie koło u wozu.
-Mogłam zostać w domu... Pomagałabym ciotce i w ogóle... - Powiedziała do siebie, stając przed niewielkim namiotem.
Poczuła ,że ktoś na nią patrzy. Takie małe dreszcze, z prawej strony szyi. Odwróciła się w tamtym kierunku. Fred wpatrywał się w nią przez moment, po czym wszedł do namiotu za resztą. Wydawało się, jakby usłyszał jej słowa. Cóż... Nie wypowiedziała tego zbyt cicho, więc... Ale czy było mu żal? W jego spojrzeniu zauważyła coś jak zaciekawienie. Jakby nie mógł rozwiązać jakiejś zagadki. Ale czy to ONA była tą zagadką? Wzruszyła ramionami i weszła do środka. Natychmiast wpadła na kogoś stojącego w samym wejściu.
-Przepraszam - jęknęła patrząc na osobę.
-Nic się nie stało - Harry wzruszył ramionami i ruszył ku "kuchni".
W środku znajdował się jakby ogromny dom. Było kilka pokoi, kuchnia i chyba nawet łazienka. Natalie mimowolnie uśmiechnęła się do siebie.
-Kocham magię! - pokręciła z niedowierzanie głową.
Jako dziecko często nocowała  z Neville'm w małym, mugoskim namiocie, ale słyszała o takim typie magii.
-Zadziwiające! - Odwróciła się zdziwiona. Fred opierał się o stolik przy samym wejściu.
-Co jest dla ciebie zadziwiające? - mrugnęła zdziwiona.
-Harry - Tu skinął na Pottera, który akurat rozmawiał z Ronem i Hermioną. - Powiedział przed momentem dokładnie to samo! No i... - Błyskawicznie znalazł się obok niej - Jesteście do siebie bardzo podobni! A oczy... - Wziął jej twarz w dłonie, niezbyt z resztą delikatnie i przyglądał się jej tęczówkom.Natalie zarumieniła się mimowolnie - Są takie podobne... Czy wy przypadkiem...
-Fred! Co ty już do niej zarywasz? Ron miał to zrobić! - George podszedł do nich z łobuzerskim uśmiechem. - Poza tym... - Złapał bliźniaka za ramię i odeszli kawałek. Szepnął mu coś , po czym obydwoje spoglądając na nią roześmiali się głośno.
-Debile... - Mruknęła Natalie.
Na prawdę chciała się zaprzyjaźnić. Ale z kimś takim, kto jest uprzedzony już od samego początku po protu się nie da! Zwłaszcza z całą taką uwziętą rodzinką...

-Cześć! - Jakiś czas po tym do namiotu zajrzała głowa wysokiego bruneta.
Natalie wpatrywała się w niego dłuższą chwilę. Nie był wyjątkowo przystojny, ale wydawał się miły. Na twarzy miał wymalowaną flagę Irlandii.
-Hejka Seamus! - Ginny i Hermiona zerknęły na niego , po czym wróciły do rozmowy.
Chłopcy pogadali z nim chwilkę, po czym Seamus poszedł do swojego namiotu. Natalie wzruszyła ramionami i zagłębiła się ponownie w lekturę. Jakiś czas później Artur zawołał ich na dwór.
-Pora ruszać! -Chodźmy!
Talie nie miała na to żadnej ochoty, ale mus to mus. Chwilę potem, wspinali się po schodach na samą górę stadionu. Niespodziewanie uslyszeli czyjś szyderczy głos. Gdy Natalie wreszcie zorientowała się skąd dochodził, nieznany jej blondyn kończył swoją - nieco przydługą - wypowiedź;
-Nie jesteście warci nawet samego zobaczenia stadionu wy... Oo! Widać nowa ruda zdrajczyni krwi? - Chłopak zmrużył oczy lokując swoje spojrzenie w Talie.
-Zostaw ją.. Malfoy! - Harry Złapał dziewczynę za rękę i pociągnął ku schodom.
Natalie przeszył dreszcz. Złapał. Ją. Za. Rękę. Ogarnął ją entuzjazm, ale już po chwili minął, gdyż chłopak znów puścił jej dłoń i zajął sę rozmową z przyjaciółmi.
-proszę pana... - Podeszła bliżej Artura
-Wystarczy "Pan Weasley"  - mrugnął do niej pogodnie.
-Więc... Panie Weasley. Kim był ten chłopak?
-Kto..? Oh! To był Draco Malfoy. Niedaleko przed nim szedł jego ojciec, Lucjusz. Są najbezczelniejszymi czarodziejami jakich spotkałem!Lepiej się z nimi nie zadawaj! Nie z tym chłopakiem!
-Nie mam zamiaru. - uśmiechnęła się. - Czy on chodzi o Hogartu?
-Owszem, owszem...

Świetnie. Więc ma już... Ilu to? Chyba z sześciu wrogów w szkole , w której jeszcze nie postawiła kroku. Wspaniale!
_________________________________________________________________
Rozdział specjalnie dla kochanej autorki bloga : milosc-jak-plomyk.blogspot.com xx Dziękuję, o ile ktoś to w ogóle czyta!

czwartek, 1 listopada 2012

10| Akurat quiddich

Rozdział X
  Do końca dnia purpurowe rumieńce nie schodziły z twarzy Natalie. Ronald również zachowywał się trochę dziwnie. Zamiast normalnego ożywienia był jakiś nieobecny, zamyślony... Nie miał jednak na to zbyt dużo czasu, gdyż Artur postanowił ich gdzieś zabrać.
Wyruszyli o świcie.
-Gdzie my tak właściwie idziemy? - George wydawał się niezbyt zadowolony z pomysłu "spaceru".
-Dowiesz się w swoim czasie! - odpowiedział wesoło Artur.
-Ile to potrwa?! - Jęknęła Ginny trzymając się ramienia Hermiony.
-Nie marudźcie, tylko idźcie! - Skarcił dzieci pan Weasley.
Na samym końcu grupki Mozolnie szli Ron i Harry. Obydwoje byli niewyspani, obudzeni - jak reszta domu, pomijając Molly - Z samego rana. Powoli zaczęli się rozbudzać,więc coraz łatwiej przychodziła im rozmowa, myślenie i inne dziwne sprawy. Po około pół godzinie ciągłego marszu Harry wreszcie wypowiedział na głos pytanie, które niemalże nie dało mu spać;
- Ron...Słuchaj... Czy ty i Talie... Czy wy coś..?
Ronald spojrzał na niego zdziwiony. Po chwili uśmiechnął się nieśmiało.
-No wiesz... Jak na razie nie..
-"Na razie?"
-Znaczy się, chciałbym,żeby coś z tego było.. Ale nie mów nic Hermionie!
-Dlaczego? - zachichotał przyjaciel.
-NIE MÓW JEJ!!!
-Czego ma "jej" nie mówić? - George znalazł się tuż obok nich.
-Czyżby chodziło o Ginny?
-Ginny! Gadamy o tobie! - wydarł się Fred zjawiając się na lewo od Ronalda.
-Palancie! - Ron dał bratu kuksańca w bok.
Fred odskoczył i odwrócił się urażony. George wytknął im język i wraz z bliźniakiem ruszyli znó na przód.
-Czemu muszę z nimi żyć...?! - Weasley złapał się za głowę. Jego przyjaciel zachichotał.
Nagle zauważyli na horyzoncie wysoką postać w zwykłym mugolskim kapeluszu. Gdy podeszli zauważyli ,że jego strój nie był do końca normalny w mugolskim świecie. Miał na sobie czerwone spodnie w kratę, niebieską koszulę w paski i mocno różową podkoszulkę. Z miejsca Harry mógł się domyśleć,że był to czarodziej.
-Witaj, Amosie! - Mężczyźni przywitali się serdecznym uściskiem - A gdzież jest... Ooh! Cerdic!
Zza drzewa wyjrzała głowa chłopaka. Miał kasztanowe włosy i pociągłą, przystojną twarz. Uśmiechnął się i przywitał, podchodząc do każdego z kolei. Przystanął przy Natalie.
-Cedric - po raz kolejny wyciągnął rękę by się przedstawić.
-Natalie - dziewczyna uśmiechnęła się oczarowana.
Przez chwilę wpatrywali się w swoje oczy, leż przerwało im znaczące chrząknięcie Amosa.
-Chodźmy już! Powinniśmy być dawno przy nim!
-Ale ,że przy kim? - Fred zmarszczył brwi.
-Przy świsto... Sami zobaczycie! - Artur zaczął szybkim krokiem iść dalej przed siebie.
-Słyszałem,że grasz w quiddicha? - Amos spojrzał na Harry'ego.
-Ja... -zaczął Potter
-Tato nie ma na to czasu! - Cedric wywrócił oczami i zerknął na Talie. - Nie zrozumiesz go...
Ta roześmiała się tylko i ruszyła za resztą. Chłopak dotrzymywał jej kroku, aż nie dotarli do niewielkiego wzgórza, na którym stał stary , zniszczony but.
-Złapcie się buta! - zawołał Artur kucając przy przedmiocie.
-Co? - harry patrzył się na wszystkich zdezorientowany.
-To jest świstoklik! - George i Natalie wypowiedzieli te same słowa równocześnie.
Bliźniak spojrzał na nią z zażenowaniem i złapał się buta. Dziewczyna zrobiła to samo.
-Złap mnie za rękę, inaczej możesz się przewrócić. - szepnął jej do ucha  Cedric. Zrobiła jak mówił i po chwili miękko wylądowali na trawie.
Rozejrzała się dookoła. Wszyscy właśnie podnosili się z ziemi.
-To gdzie my tak właściwie idziemy? - zapytała szeptem chłopaka.
-Na mistrzostwa. - uśmiechnął się - Mam nadzieję,że lubisz quiddicha!
Talie pokiwała głową, ale w duchu westchnęła. Dlaczego akurat quiddich?!


________________________________________________________
Co myślicie? Oj nie wiem, czy mi wyszedł ;c