Statystyka

niedziela, 11 listopada 2012

11| Wrogowie

Rozdział XI
  Natalie otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Tak wiele namiotów, tyle hałasu o... Quiddicha? Już wolałaby zostać w domu , wyspać się porządnie i...
-Tutaj się rozstajemy, Amosie! - Powiedział Artur ,żegnając go uściskiem rąk.
My już tutaj? - zdumiała się Talie zauważając, że przekroczyli już strażnika. Nie wypowiedziała tego na głos, bo od razu uznaliby ją za jakąś niedorozwiniętą.
-Do zobaczenia w szkole! - Cedric uśmiechnął się i pobiegł za ojcem, nie rzucając Natalie nawet jednego spojrzenia.
-Auć... - szepnęła sama do siebie Rudowłosa.Chyba liczyła na coś więcej, niż ogółowe "Do zobaczenia w szkole!" . Ale cóż...
Chodźcie za mną! Natalie dołączyła do Ginny i Hermiony, które aktualnie rozmawiały wspólnie o jakichś wspólnych wspomnieniach.
Longbottom i tak czuła się samotna, ale fakt,że nawet Ginny ma zawsze z kim pogadać sprawiało,że Talie czuła się jak ostatnie koło u wozu.
-Mogłam zostać w domu... Pomagałabym ciotce i w ogóle... - Powiedziała do siebie, stając przed niewielkim namiotem.
Poczuła ,że ktoś na nią patrzy. Takie małe dreszcze, z prawej strony szyi. Odwróciła się w tamtym kierunku. Fred wpatrywał się w nią przez moment, po czym wszedł do namiotu za resztą. Wydawało się, jakby usłyszał jej słowa. Cóż... Nie wypowiedziała tego zbyt cicho, więc... Ale czy było mu żal? W jego spojrzeniu zauważyła coś jak zaciekawienie. Jakby nie mógł rozwiązać jakiejś zagadki. Ale czy to ONA była tą zagadką? Wzruszyła ramionami i weszła do środka. Natychmiast wpadła na kogoś stojącego w samym wejściu.
-Przepraszam - jęknęła patrząc na osobę.
-Nic się nie stało - Harry wzruszył ramionami i ruszył ku "kuchni".
W środku znajdował się jakby ogromny dom. Było kilka pokoi, kuchnia i chyba nawet łazienka. Natalie mimowolnie uśmiechnęła się do siebie.
-Kocham magię! - pokręciła z niedowierzanie głową.
Jako dziecko często nocowała  z Neville'm w małym, mugoskim namiocie, ale słyszała o takim typie magii.
-Zadziwiające! - Odwróciła się zdziwiona. Fred opierał się o stolik przy samym wejściu.
-Co jest dla ciebie zadziwiające? - mrugnęła zdziwiona.
-Harry - Tu skinął na Pottera, który akurat rozmawiał z Ronem i Hermioną. - Powiedział przed momentem dokładnie to samo! No i... - Błyskawicznie znalazł się obok niej - Jesteście do siebie bardzo podobni! A oczy... - Wziął jej twarz w dłonie, niezbyt z resztą delikatnie i przyglądał się jej tęczówkom.Natalie zarumieniła się mimowolnie - Są takie podobne... Czy wy przypadkiem...
-Fred! Co ty już do niej zarywasz? Ron miał to zrobić! - George podszedł do nich z łobuzerskim uśmiechem. - Poza tym... - Złapał bliźniaka za ramię i odeszli kawałek. Szepnął mu coś , po czym obydwoje spoglądając na nią roześmiali się głośno.
-Debile... - Mruknęła Natalie.
Na prawdę chciała się zaprzyjaźnić. Ale z kimś takim, kto jest uprzedzony już od samego początku po protu się nie da! Zwłaszcza z całą taką uwziętą rodzinką...

-Cześć! - Jakiś czas po tym do namiotu zajrzała głowa wysokiego bruneta.
Natalie wpatrywała się w niego dłuższą chwilę. Nie był wyjątkowo przystojny, ale wydawał się miły. Na twarzy miał wymalowaną flagę Irlandii.
-Hejka Seamus! - Ginny i Hermiona zerknęły na niego , po czym wróciły do rozmowy.
Chłopcy pogadali z nim chwilkę, po czym Seamus poszedł do swojego namiotu. Natalie wzruszyła ramionami i zagłębiła się ponownie w lekturę. Jakiś czas później Artur zawołał ich na dwór.
-Pora ruszać! -Chodźmy!
Talie nie miała na to żadnej ochoty, ale mus to mus. Chwilę potem, wspinali się po schodach na samą górę stadionu. Niespodziewanie uslyszeli czyjś szyderczy głos. Gdy Natalie wreszcie zorientowała się skąd dochodził, nieznany jej blondyn kończył swoją - nieco przydługą - wypowiedź;
-Nie jesteście warci nawet samego zobaczenia stadionu wy... Oo! Widać nowa ruda zdrajczyni krwi? - Chłopak zmrużył oczy lokując swoje spojrzenie w Talie.
-Zostaw ją.. Malfoy! - Harry Złapał dziewczynę za rękę i pociągnął ku schodom.
Natalie przeszył dreszcz. Złapał. Ją. Za. Rękę. Ogarnął ją entuzjazm, ale już po chwili minął, gdyż chłopak znów puścił jej dłoń i zajął sę rozmową z przyjaciółmi.
-proszę pana... - Podeszła bliżej Artura
-Wystarczy "Pan Weasley"  - mrugnął do niej pogodnie.
-Więc... Panie Weasley. Kim był ten chłopak?
-Kto..? Oh! To był Draco Malfoy. Niedaleko przed nim szedł jego ojciec, Lucjusz. Są najbezczelniejszymi czarodziejami jakich spotkałem!Lepiej się z nimi nie zadawaj! Nie z tym chłopakiem!
-Nie mam zamiaru. - uśmiechnęła się. - Czy on chodzi o Hogartu?
-Owszem, owszem...

Świetnie. Więc ma już... Ilu to? Chyba z sześciu wrogów w szkole , w której jeszcze nie postawiła kroku. Wspaniale!
_________________________________________________________________
Rozdział specjalnie dla kochanej autorki bloga : milosc-jak-plomyk.blogspot.com xx Dziękuję, o ile ktoś to w ogóle czyta!

4 komentarze:

  1. Dziękuję za dedykację :**

    Rozdział jak zwykle cudowny... Nic dodać, nic ująć. :)
    Czekam na nn i życzę weny :D

    PS. U mnie new rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Okey ;) Już się biorę, ale teraz mam testy, więc dopiero za dłuższy czas...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejciu! Masz naprawdę wielki talent do pisania! Strasznie fajny rozdział jak i całe opowiadanie! ♥
    Obserwuję!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojj Dziękuję potwornie! To takie miłe!! xx Cieszę się,że nie jest tak źle! :*

    OdpowiedzUsuń