Statystyka

niedziela, 28 października 2012

09| Tylko tu sprzątasz

Rozdział IX

  Niepewnym ruchem Natalie przymknęła drzwi. Gdy się odwróciła, wszyscy patrzyli na nią nieodgadnionym spojrzeniem.
-O-O co chodzi? - zająknęła się dziewczyna. 
-Musimy ci coś wyjaśnić! - George zmrużył oczy patrząc na nią groźnie.
-To jest Charlie. - przedstawił nieznajomego Ronald. - Ma nam coś opowiedzieć.
-Więc po co tutaj ja? - zdziwiła się Talie.
-Pomyśleliśmy,że skoro idziesz do Hogwartu, to może lepiej by było gdybyś wiedziała... Ale skoro nie chcesz - powiedział powoli Fred uśmiechając się złowieszczo.
-Nie!Nie.. Chcę!
-Usiądź. - Hermiona nawet nie raczyła na nią spojrzeć. 
Czyli mimo wszystko nadal wszyscy są na nią wściekli. Cholera!
-A więc... - Charlie patrzył na wszystkich z tajemniczym uśmiechem - W tym roku, w Hogwarcie ma się odbyć coś w rodzaju... Turnieju. A dokładniej Turniej Trój...
-Trójmagiczny - dokończyła za niego Hermiona, wpatrując się w przerażeniem na wszystkich obecnych - To przecież zostało zawieszone! Przecież to zbyt NIEBEZPIECZNE!!!
-A ta jak zwykle wszystko wie! - mruknął Ron patrząc na nią z niedowierzaniem.
-Wielu ludzi zginęło w czymś takim - kontynuowała Granger, blednąc coraz bardziej - To zbyt niebezpieczne - powtórzyła.
-A jednak to robią - powiedział Charlie wzdychając - Ale...
-Na czym polegają zadania? - zapytał George.
-Ile się za to dostaje? - dołączył do niego Fred.
-Kiedy możemy się zgłosić? Gdzie?
-Turniej jest od 17 lat. - powiedział najstarszy wywołując zrezygnowane miny bliźniaków - Ale mogę wam zdradzić,że znajdą się tam smoki.
-SMOKI?! - krzyknęli wszyscy naraz.
-Ciszej! - syknął Weasley. - Tak smoki.
-Charlie pracuje ze smokami.  - wytłumaczył Natalie Ron, pochylając się lekko - To dlatego przyjechałeś? - zapytał brata.
-Tak jakby. - wzruszył ramionami.
Niespodziewanie usłyszeli czyjeś kroki na schodach. Momentalnie wszyscy zerwali się z miejsc. Bliźniacy z Harry'm wybiegli ze strychu, Hermiona i Ginny natomiast natychmiast popędziły za nimi. W pomieszczeniu została Natalie, Ronald i Charlie.
-Ukryjcie się tam! - syknął najstarszy Weasley wskazując na starą szafę w samym rogu. - Ja tu tylko sprzątam!
Ron zachichotał i załapał Natalie za rękę. Pociągnął ją w stronę garderoby i już po chwili zamykała za nimi drzwi. Dokładnie w tym samym momencie weszła Molly.
-Co wy tutaj... Ooh... Charlie! Ty tu tylko sprzątasz tak? - zapytała pobłażliwie.
-Zgadza się mamo!
-Spotkałam na schodach Harry'ego, Ginny, Freda, Georga... Gdzie Natalie? Czemu biegli? 
-Hermionę też widziałaś? Oni też pytali co robię.
-No dobrze, dobrze chodź pomóc mi w porządkach!
Rozległy się ich kroki i zamknęły się drzwi. Dopiero wtedy Talie zorientowała się,że wtula się uparcie w Rona. Odskoczyła gwałtownie, co skończyło się tym,że wypadła z szafy prosto na podłogę. 
-Już ci pomaaa-AAAAA - upadł prosto na nią.
-AŁĆ!! - Jęknęła Natalie próbując zrzucić z siebie chłopaka.
-Przepraszam , ja... 
-... Przecież słyszałam! - Molly była tuż przy drzwiach.
-O cholera! - obydwoje próbowali się podnieść ale nie zdążyli.
-Co wy tu... Matko boska!! - Pani Weasley wpatrywała się w nich przerażona , aczkolwiek niesamowicie rozbawiona - Natalie, ja wiem, rozumiem te młodzieńcze popędy,ale nie w takim miejscu, nie w tym wieku! Ronaldzie... Nie rzucaj się na nią jak zwierzę!
Tuż za nią stał Charlie i ... Harry, śmiejąc się w niebogłosy. Właściwie to tylko Weasley się śmiał, ponieważ Harry próbował zrozumieć własne uczucia.
Z niewiadomego powodu czuł złość do Rona. Jeżeli zacznie się umawiać z Natalie... Dlaczego był z tego powodu taki wściekły? Nie był pewien...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Już 9 rozdziałów. Cieszę się. Miło by było,gdyby ktoś jeszcze skomentował, ale cieszę się.

środa, 24 października 2012

08| Spotkanie na strychu

Rozdział VIII

  Harry zmierzył ich groźnym spojrzeniem. Przez chwilę w pokoju panowała cisza, ale w końcu przerwał ją ponownie Potter;
-Bądźcie mili. Proszę.
Fred i George patrzyli się na niego chwilę, próbując wyłapać jakieś drugie dno jego prośby. ale ponieważ im się nie udało, zrobili to, co jako pierwsze przyszło im do głowy. Zaczęli się śmiać.Harry wpatrywał się w nich z niedowierzaniem. Przecież nie byli głupi. Przecież rozumieli jego prośbę. Dlaczego więc nie wzięli go na serio? Czy aż tak bardzo dał po sobie poznać jak bardzo jej wcześniej nie znosił? W końcu nie mogąc znieść tej sytuacji wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami.
-Myślisz,że mówił serio? - Fred jak na zawołanie przestał się uśmiechać. Zerknął na brata niepewnie.
-Chyba tak... - mruknął George wzruszając ramionami. - Ale przecież nie musimy robić tego, co chce, zgadza się?
-Tak, ale on jest... On jest naszym przyjacielem!
-Przyjacielem RONA - podkreślił drugi - Nie naszym. dla nas jest jak... Jak przyjaciel Rona!
Roześmiał się z własnego tekstu, po czym pochylił się nad maszyną, majstrując w kilku miejscach.
Ale Fred do niego nie dołączył. Zbyt bardzo intrygowała go myśl,że coś się wydarzyło. Dlaczego Harry nagle postanowił być dla niej... Milszy. Może...
-To przez Ginny.
Fred spojrzał na brata zdezorientowany. Ten nawet nie podniósł głowy, ale słychać go było wyraźnie;
-Ginny ją broniła, więc zrobił to dla niej. Nie ma innego wytłumaczenia - dodał podnosząc się i wycierając dłonie o spodnie.
-Ale żeby tak... Od razu?
-Od razu? Już drugi dzień! - Roześmiał się drugi. - Albo to przez Ginny, albo ta mała mu coś zrobiła...
-Ginny?
-Natalie! Ale ty głupi jesteś! - wykrzyknął George.
-Sam głupi jesteś! Idiota! - warknął Fred.
-Ah tak..?!

  Z drugiego pokoju Ginny doskonale słyszała wszystkie słowa, które wypowiedzieli bliźniacy. które wypowiedział Harry. Co się wydarzyło? Czy Potter zrobił to ze względu na nią, czy... Nie. To nie jest możliwe. Przecież Talie doskonale zdawała sobie sprawę z jej uczucia do niego. Nie mogłaby... Przynajmniej taką mam nadzieję - pomyślała Weasley ponownie przewracając się na drugi bok. - Natalie taka nie jest. Nie może być. Przecie ją znam. A może... Może Harry miał wtedy rację...?

-DZIECI! ŚNIADANIE!!!
-Już idę! - rozległy się głosy z różnych pięter.
-Dziwne... - pomyślała Molly Weasley machając różdżką w tę i we wte by nałożyć wszystkim śniadanie. Wreszcie mogła używać magii - Przecież oni zwykle śpią jak zabici o tej porze!
Już po chwili w kuchni zjawił się cały dom. Ponieważ Artur wyszedł jak zwykle wcześnie, nie miała z kim porozmawiać na ten temat.
-Czy wy w ogóle spaliście?! - wykrzyknęła widząc Rona i Harry'ego. - Natalie! Na merlina! Co z wami?!
Ale Molly nie wiedziała,że żadne z nich nie mogło usnąć. Każdy miał swoje własne, osobne powody.
Fred i George ciężko pracowali nad maszyną, Ginny płakała z powodu kłótni, Hermiona czytała i jak zwykle trochę zbyt bardzo się wcągnęła w Historię Krendelli, Harry zastanawiał się nad listem Natalie, Ron nad dziwnym zachowaniem Artura, który często wspominał,że tego roku ma się wydarzyć coś większego w Hogwarcie. A Talie... Talie myślała i myślała nad tym samym. Neville? harry? Nawet wchodząc do kuchni wciąż była w kropce. Jedząc, czuła na sobie spojrzenia domowników. Bynajmniej, nie pomogło jej to. dy skończyła z ulgą opuściła pokój.
Postanowiła wyjść na spacer. Włożyła kurtkę i już prawie wychodziła, gdy poczuła czyjąś rękę na swoim nadgarstku.
-Harry, harry - blagała w myślach, powoli się odwracając - proszę, niech to będzie Harry, niech mnie zatrzyma, niech ze mną pójdzie!
-Gdzie wychodzisz? - George patrzył na nią spokojnie.
-Ja... Nie wiem...
-Zostań - powiedział prosząco. - Pokażemy Ci coś!
-"My" ? To znaczy ty i Fred...?
-I Harry! Tyko chodź ze mną!
Natalie zgodziła się. Po chwili wchodziła już na samą górę, tam gdzie znajdował się strych.
-Wejdź pierwsza!
-Ale...
-WEJDŹ. PIERWSZA! - zażądał chłopak.
Talie już wiedziała. Wiedziała,że nie zaprosił jej tu po nic. Nie było tam Harry'ego, Freda... On chciał jej zrobić ka...
-No wchodź już! - popchnął ją do przodu.
Drzwi otworzyły się. Natalie odruchowo przymknęła oczy. Czekała chwilę, ale nic się nie wydarzyło. Niepewnie uniosła powieki. Przed nią stał Potter, bliźniacy, Ginny, Hermiona, Ron i jakiś jeszcze chłopak, który zapewne należał do Weasley'ów sądząc po jego rudej czuprynie.
-Co ci? - zapytał zdziwiony Fred.
-Chyba ją oczy zabolały - stwierdziła Ginny, niepewnie sie uśmiechając.
-Tak... Światło...
Bliźniacy zachichotali.
-Tutaj nie ma światła! - No fakt... Nie było żadnego źródła światła.
-Zamknij drzwi - powiedział Harry.

sobota, 20 października 2012

07| Nie ten właściciel

Rozdział VII

    Natalie zamarła. Nie dość,że cały dom , nie wliczając Molly , Artura i Ginny jej nienawidził, teraz prawie ukradła sowę Harry'ego. A przynajmniej tak to wyglądało.
-Ja... - pospiesznie odwiązała liścik i podeszła do innej.
-Ta też jest Weasley'ów. - stwierdził chłodnym tonem.
-Ah... Tak -mruknęła rudowłosa, z żalem patrząc na trzymany w rękach liścik.
Harry wpatrywał się w nią w ciszy. Mimo,że nie darzył jej sympatią, poczuł dziwne uczucie współczucia, pomieszane z poczuciem winy. Przecież prorok codzienny nie zawsze pokazywał to,co w rzeczywistości pisał reporter prawda? Może jednak nie była taka zła? A ginny... Ginny tak bardzo ją broniła. Coś drgnęło w jego sercu. Nie mógł mieć żalu do kogoś kto wpadł w szpony gazetki!
-Możesz wziąć moją. - powiedział w końcu.
Talie spojrzała na niego zdumiona. Chłopak wywrócił oczami i podszedł do niej. Poczuł delikatny zapach lilii, który wydał mu się bardzo charakterystyczny. Nie mówiąc nic więcej zabrał z jej rąk liścik i ignorując jej protesty przywiązał go do nogi Hedwigi. Potem przysunął się ku oknu i patrzył jak odlatuje.
-Przecież... - Natalie otworzyła szeroko oczy.
-Chyba chciałaś go wysłać...? - zapytał niepewnie.
-Tak... A-ale... Ty mnie... Ty mnie nie
-Nie lubię cię - przyznał - ale moja sowa zbyt długo siedziała w klatce!
Po czym wyminął ją z tajemniczym uśmiechem i wyszedł. Dziewczyna stała tam jeszcze przez długi czas, aż w końcu dotarła do niej rzeczywistość. Harry się do niej odezwał. Dał jej użyć jego sowy. Przestał ją ignorować!
Z rumieńcami na twarzy postanowiła pobiec do Ginny, ale jednak się rozmyśliła. W końcu Harry był tym, w którym była zakochana. Natalie nie mogła po prostu tam wejść, zwłaszcza po tym co się wydarzyło rano, a potem zacząć opowiadać jak to Potter się do niej odezwał i tak dalej... Po prostu nie mogła. Postanowiła wrócić do pokoju i czekać, aż Neville po nią wróci. Miała nadzieję,że to nastąpi szybko, chociaż Harry był dla niej nieco milszy, nie miała ochoty spotykać się z resztą domowników. Nawet Molly, czy Arturem.
Zamknęła za sobą drzwi i położyła się na łóżku. Wpatrywała się w sufit martwym wzrokiem. Neville czy Harry? W którym tak na prawdę chciała się zakochać? W którym było WARTO się zakochać? O ile jeszcze miała wybór...

  Harry'ego obudziło stukanie do szyby. Włożył okulary po czym wstał zaspany i wpuścił Hedwigę do środka.
-Nie ta osoba Hedwigo. - pogłaskał ją delikatnie. -Ale...
Niepewnie odwiązał liścik i rozwinął go. Rozpoznał pismo Neville'a, bo często od niego spisywał lekcje. Pierwsze słowo "Natalie!" powinno sprawić,że przestanie czytać, ale postanowił jednak dowiedzieć się, o co chodzi Natalie. 
Nie wiem, czemu uważasz,że cię nie lubią. Może po prostu źle ich
zrozumiałaś? Przecież to moi przyjaciele. Nie zrobiliby Ci nic, pamiętasz? obiecywałem 
Ci coś. Ale jeżeli uważasz,że jednak nie wytrzymasz tam, to napisz do mnie pojutrze. Przybędę
od razu, ale chcę,żebyś dała im ostatnią szansę. Jeżeli nie napiszesz, nie przyjadę. Mam zamiar
wrócić w piątek. Wtedy też jedziemy do Hogwartu! Przeprasza,że Cię zostawiłem, ale musiałem coś załatwić. Pozdrawiam!
Neville Longbottom

Harry przeczytał liścik dwukrotnie. Czyżby Natalie miała zamiar wyjechać? Czyżby słyszała... Nie... przecież była wtedy nieprzytomna! Ale... Skoro już zdążyła dojść na strych... Jeżeli usłyszała ich. - pomyślał Potter, zwijając liścik w rulonik i przywiązując go do Hedwigi. - Będą musieli zmienić jej zdanie w dwa dni.
Nie wiedział, co sprawiło ,że zmienił o niej zdanie. Coś w niej było. Coś bardzo znajomego, jakby była osobą, z którą spędził kilkanaście lat. Ubrał się w pośpiechu i biegiem pospieszył do pokoju Freda i George'a.
-Co jest? - rozległ się głos któregoś z nich zza drzwi.
-Nie śpicie? - zdziwił się Harry otwierając drzwi.
W pokoju panował niesamowity harmider. Wszędzie walały się pudła , papierki, a w powietrzu unosił się zapach dymu. Na środku pokoju stali bliźniacy, majstrując przy jakimś dziwnym urządzeniu.
-Przez całą noc próbowaliśmy naprawić do cholerstwo - stwierdził George
-Ale dopiero teraz zaczyna działać - dokończył Fred.
Rzeczywiście po chwili z maszyny zaczęły buchać zielone płomyki a poskręcane rurki, którymi była oblepiona zaczęły się wić, niczym węże.
-Co to jest? - wyjąkał Potter, wpatrując się w dzieło bliźniaków.
-To jest specjalna maszyna... 
-...Do uśmiechania się...
-...Sprawia,że się śmiejesz...
-...Nawet gdy tego nie chcesz!
Przybili sobie piątkę z uśmiechami.
-O co chodzi Harry? - zapytał Fred wyłączając maszynę.
-Chyba nie przyszedłeś prosić nas o rady miłosne!
-Nie... Słuchajcie... Natalie...
-Co znowu ona? Dzisiaj mamy zamiar podłożyć jej śmierdzącą bombę do gatek. - roześmiał się George.
-Nie! Chodzi właśnie o to,żebyście byli dla niej... No... milsi... - Harry nie śmiał na nich spojrzeć.
-Aa! Już rozumiem! George! Jak widać bomba to za mało!
-To już się bierzemy za coś mocniejszego! Na przykładzie możeby wykorzystać tą...
-Nie róbcie jej nic! - wypalił Potter, wreszcie na nich spoglądając.
-Jak NIC? W jakim sensie "nic" ?
-W normalnym! Słuchajcie!
Opowiedział im o liście od Neville'a, pomijając fakt,że specjalnie otworzył ten liścik.
-No i co z tego?
-I tak jest wkurzająca! - powiedział Fred marszcząc brwi.
-Ale ona... Ona nic nam nie zrobiła! Przecież...
-Chodzi o Ginny? Nie nam wmawiaj głupot, tylko jej! - stwierdził George.

06| Kłótnie

Rozdział VI

  Natalie mozolnie wspinała się po schodach,starając się odpędzić obraz Harry'ego Potter'a bez koszulki. Niezbyt jej to wychodziło, bo pogłębiając się w swoich toczących bitwę myślach, nie zauważyła jednego stopnia.
-AŁAAAA!!!
Potoczyła się po schodach niczym kulka. Dosłownie stała tam i już po chwili leżała u podnóża.
-Na zielonego chochlika Talie!!! - Molly Weasley podbiegła do niej z zatroskaną miną. - Hermiono czy ty zawsze musisz przynosić nam nieszczęśliwe wypadki?!
Granger zeszła powoli po schodach marszcząc brwi. 
-Przecież to nie jest moja...
-Odsuń się! - Kobieta wraz z bliźniakami niosła zemdlałą Natalie do pokoju.
Hermiona patrzyła za nimi, a gdy usłyszała jak drzwi zatrzaskują się, usiadła na stopniu i zaczęła masować sobie skronie.
-Nie przejmuj się. - Obok niej znalazł się Ron, a zaraz po nim Harry. - Mama bardzo ją polubiła.
-Ta... - mruknęli Harry i Hermiona naraz.
-Nie mów mi,że ty też masz coś do niej.. Hermiono! - Ron spojrzał na nią z niedowierzaniem. - Przecież nie zrobiła tego...
-SPECJALNIE! - na korytarz wypadła znów Molly - Specjalnie przygotowałam ten pokój, a wy go zniszczyliście! 
-Ale mamo! - zaczął George patrząc na nią błagalnie - my tylko...
-DOSYĆ! Po prostu... Mam dosyć! - przecisnęła się przez trójkę na schodach i zdenerwowana wyszła z domu.
-Ugh... - bliźniacy przysiedli się do przyjaciół - Ta ruda mnie już wkurza...!
-Mówisz o mnie? - Ginny wyjrzała zza rogu z rozeźloną miną.
-Nie! Chociaż ciebie to zawsze mieliśmy dosyć - Fred roześmiał się głośno. - Chodzi o nią - wskazał ruchem głowy na górę, gdzie znajdował się pokój Talie.
-Przecież... Ona tylko spadła ze schodów! Nie zrobiła tego specjalnie!
-"Specjalnie!!! Specjalnie przygotowałam ten pokój dla mojej ukochanej córeczki, która nigdy nie będzie fajna i będzie tylko maminsynkiem!" - George nabijał się z tgo dobre kilka minut, aż wreszcie przerwał (tak jak i reszta siedząca na schodach) widząc groźną minę Ginny.
-Mogła sobie coś zrobić, a wy się z niej śmiejecie i...
-Ginny... - Hermiona spojrzała na przyjaciółkę spokojnie - znasz ją tyle samo co my. Poza tym...
-Dobrze wiesz co napisała o Dumbledorze! Napisała,że udaje wielkiego czarodzieja, że nie jest mądry, tylko ma farta i... I...
-Harry - Weasley podeszła do niego i spojrzała prosto w oczy - Nie bądźcie tacy tylko dlatego,że mama się tak zachowała!
-Nie wiesz! - chłopak zerwał się z miejsca patrząc na nią groźnie. Dziewczyna odskoczyła, ledwo łapiąc równowagę. - Nie wiesz jak to jest, kiedy ktoś obraża kogoś.... kogoś kto...
-Nie wiem!? Właśnie obrażacie moją przyjaciółkę!
-Przyjaciółkę?! - Harry był już rozwścieczony - Ona NIE JEST twoją przyjaciółką! Hermiona może nią być, znacie się od dawna, ale ona nie...
-A skąd to możesz wiedzieć?! Jesteś takim sławnym chłopcem i myślisz,że tylko ty masz przyjaciół?! Ciebie wszyscy znają, chcą się z tobą zaprzyjaźnić bo o tobie słyszeli ! Ja nie mogę?! To zobacz sobie co ja ku...
-GINNY!!! - Molly Weasley niespodziewanie znalazła się obok. - Co ty...?!
-Jesteście ... NIENAWIDZĘ CIĘ! - Wrzasnęła chłopakowi prosto w twarz.
-Bo jestem sławny?! Czy to moja wina?!
-Ginny... Harry... - Molly starała się uspokoić ich obydwu.
-Nie jesteś wart tego wszystkiego! Nie jesteś wart być tutaj słyszysz?! Nie masz prawa się wypowiadać na temat przyjaźni! Twoim przyjacielem jest tylko sława, ale czy ją możesz przytulić, porozmawiać z nią?! NIE! I nigdy nie będziesz miał przyjaciół jak będziesz takim p..... - kolejna wiązanka słów omal nie doprowadziła do zawału pani Weasley. - Rozumiesz?!
-Mam przyjaciół! Nie widzisz tych , co siedzą za mną?! TO SĄ PRZYJACIELE!
-Tylko się łudzisz... - syknęła Ginny, po czym wyminęła go i pobiegła do własnego pokoju.

  Tymczasem Natalie, która zdołała obudzić się w miarę szybko, przysłuchiwała się temu wszystkiemu i powstrzymywała łzy. Przybyła tam dwa dni wcześniej a już wszyscy mają jej dość. Do tego Ginny... Ginny była zakochana w Harry'm, a przez Natalie możliwe,że zaprzepaściła szanse na... Przymknęła oczy. Jak mogła być tak nieuważna!? Gdyby nie spadła z tych schodów.... Miała dosyć. Przechodząc między jak widać rozrzuconymi przez bliźniaków kuleczkami, z których co chwilę wylatywał kurz i papierki podeszła do biurka. Wzięła kawałek pergaminu i pióro i zaczęła pisać;
Drogi Neville'u!
Czy mógłbyś mnie stąd zabrać? Czuję się tutaj okropnie. Wszyscy mają
mnie już dosyć. Nawet ja sama. Jeżeli nie masz czasu to proszę poproś o to 
babcię. Nie mów jej szczegółów decyzji. Nie wiem, czy dam radę tutaj wytrzymać.
Nie jestem lubiana przez twoich przyjaciół. W ogóle nie wiem czemu mnie tutaj
zostawiłeś. Odpisz prędko!
Twoja Talie
Natalie!

Gdy skończyła pisać zawinęła pergamin w rulonik i skradając się po cichu wyszła z pokoju. Weszła na sam strych, na którym znajdowały się obecnie sowy. Podeszła do jednej z nich i zawiązała liścik na jej chudej nóżce. Pogłaskała ją delikatnie i szepnęła;
-Do neville'a Longbottom'a...
Otworzyła okno i już miała ją wypuścić, gdy rozległ się czyjś głos;
-Co ty robisz z moją sową?! - Harry patrzył na nią groźnie.
No świetnie - pomyślała Talie, zerkając na śnieżnobiałą sowę - jeszcze tego mi brakowało!

środa, 17 października 2012

05| Koszula

Rozdział V

  Poranek rozpoczął się tak jak zwykle. Zanim jeszcze jasne promienie słońca dotarły do uśpionych twarzy przesypując się z wolna przez okna, Molly Weasley już postawiła cały dom na nogi. W czasie kiedy krzątała się pospiesznie po kuchni, domownicy próbowali nie usnąć na stole. Ostatni do kuchni przybył Neville, po kilkakrotnym potknięciu się na schodach. Gdy zasiadł przy stole, wszyscy akurat brali się za jedzenie. 
-Gdzie jest Wujek? - zapytała nagle Natalie , przerywając ciszę.
-Taa jes f pafy - powiedział Ron, z pełnymi ustami.
-Jesteś okropny Ron - Ginny wywróciła oczami - tata pojechał do pracy, zawsze wyjeżdża zanim wstaniemy. - zwróciła się do Natalie.
-Ach tak...
-Talie? - Powiedziała nagle Weasley  - Może pomogłabyś mi dzisiaj w sprzątnięciu Krendelli?
-Krendelli? - powtórzyła zdezorientowana Natalie, patrząc na nią zdziwiona.
-No... Nie wiem co to jest, ale Hermiona ma przyjechać i również pomóc. - uśmiechnęła się lekko - Hermiona jest moją przyjaciółką, jest na prawdę fajna, musisz ją poznać!
Opowiadała to wszystko z takim entuzjazmem, że Rudej aż żal było jej przerywać. Odczekała więc aż skończy i gdy doszedł do niej sens jej wypowiedzi stwierdziła:
-Jasne. Ale gdzie to ma być?
-Na górze - wskazała palcem do góry - Na strychu. Na prawdę się zgadzasz? To wspaniale! Chodź, poszukamy czegoś i opowiesz mi o proroku!
Natalie przystała na tę propozycję, a wychodząc z pokoju dostrzegła jak Ron i Harry wymieniają dziwne spojrzenia. Poczuła jak na jej twarzy pojawiają się ciepłe rumieńce. Co ona im zrobiła? Od kiedy tu przyjechała Harry Potter traktował ją jak powietrze. gdy dotarły do ogrodu Talie już cała kipiała ze złości.
No bo co wielkiego zrobiła? Przyjechała? Może nie lubili Nevilla? Ale przecież...
-Neville! - zatrzymała się gwałtownie - Nie widziałam go dzisiaj.
Była tak zamyślona i zapatrzona na Harry'ego,że nie zauważyła braku chłopaka.
-Nie wiedziałaś? - Odwróciła się. Ginny pochylała się nad jakąś cegiełką. - Wyjechał wczoraj w nocy. Musiał coś załatwić. Podobno - zerknęła na nią ze świecącymi oczami - Pojechał do swoich spraw z Luną Lovegood. Jest fajna, ale trochę dziwna. - Wyprostowała się i przyciszonym głosem dodała :Fred i George założyli się za jaki czas zaczną ze sobą... No wiesz... Być.
-Rozumiem.
Od tamtej chwili Natalie nie mogła myśleć o niczym innym. Nawet złość na Harry'go nie przejmowała nią tak bardzo jak rzekoma "miłość" Nevilla. Kiedy przyjechała Hermiona, ledwo była świadoma faktu,że się z nią przywitała. Nawet nie pamiętała jak sprzątały Krendelle. Gdy nastał wieczór, zupełnie bez apetytu przyszła do siebie do pokoju i poszła spać. Ale nie mogła usnąć. Gdy Ginny przyszła, odczekała chwilę udając że śpi, a gdy Weasley usnęła znów pogrążyła się w obserwowaniu zdartego sufitu.
Neville... - Pomyślała, czując niemiłe uczucie porażki - Neville i Luna Lovegood. Nie wiem kim ona jest , ale nie mogę być na nią zła... - Zamrugała szybko oczami, by powstrzymać łzy.
Dlaczego tak źle się czuła, kiedy pomyślała o kimś należącym do Nevilla? Dlaczego było jej przykro, czuła się samotna, kiedy nie było go obok? Przecież gdy byli dziećmi, często nazywała go "Braciszkiem" . Nie wyobrażała go sobie jako kogoś więcej. A teraz... Neville...

  Następnego ranka z tak zwanymi worami pod oczami zeszła na śniadanie.
-Boże, dziecko! Czy ty w ogóle spałaś?! - Krzyknęła Molly Weasley podbiegając do niej przerażona. - Wyglądasz jak...
-Nie sądzę,żeby Talie ucieszyła się z twoich wyzwisk mamo! - Do kuchni wszedł Fred, a zaraz po nim George. A może najpierw George, a potem Fred...?
-Gdyby dziewczyny przyjmowały to jak żart, może byłoby prościej... - Powiedział drugi z bliźniaków.
-Ale nie jest - Obydwoje wyszczerzyli się do dziewczyny i usiedli przy stole.
Po chwili do Bliźniaków, Molly i Natalie dołączyła reszta domowników. Talie nawet nie zwróciła uwagi na to,że Harry usiadł obok niej. Zauważyła to dopiero pod sam koniec, gdy niechcący wylała na niego zawartość swojego kubka.
-Przepraszam! - Jakby wybudzona z letargu zasłoniła usta dłońmi. - Na prawdę nie chciałam! To było... Nie chciałam! - Harry spojrzał na nią rozbawiony.
-Bez bulwersu! - roześmiał się Fred mrugając do dziewczyny przyjaźnie.
-Mama powinna... - dodał George.
-Zaraz to usunąć! - Dokończył bliźniak.
-Niestety chłopcy, dzisiaj nie ma żadnej magii! - stwierdziła Molly, spokojnie kończąc swoją jajecznicę.
-JAK TO?! - wykrzyknęli wszyscy obecni.
-Artur przekazał mi przed chwilą informację, że dzisiaj Ministerstwo nie pozwala na używanie jakiejkolwiek magii. Z tego powodu, mamy dzisiaj spokój od waszych psot i tym podobne - Odłożyła sztućce na talerz i wytarła usta serwetką.
-Przecież... Ale jak to...!? - Hermiona otworzyła szeroko oczy. - Jeszcze nigdy...
-Zgadza się - przytaknęła Molly - Jeszcze nigdy nie było takiej sytuacji, ale w tym wypadku... Potrzebny jest spokój, aby wszystko dobrze przygotować.
-Ale co przygotować?! - Ginny zmrużyła oczy, przez co wyglądała dosyć groźnie.
-Nic nie powiem! - wykonała ruch, jakby zasuwała suwak na ustach - Nic a nic!
Ron wydał jęk rozczarowania, z resztą nie on jeden. Wszyscy pogrążyli się w rozmyślaniach. Co było tak ważne,żeby Ministerswo zakazało używania magii? Czy ma to związek z Hogwartem? A może...
-Więc co z koszulą Harry'ego? - zapytał nagle Ron, patrząc rozbawiony na przyjaciela. - Skoro mama jej nie wyczyści...
-Nie ma mowy! - potwierdziła Molly - Jak widać, Talie musi ją wyprać!
-CO?! - Harry i Natalie odwrócili się do kobiety z niedowierzaniem.
-Nie dam jej swojej koszuli! - wypalił Harry.
-Jesteś taki niemiły! - Hermiona spojrzała na niego karcąco. - Ja pomogę Talie ją umyć.
-Nie ma opcji! - Czarnowłosy wydawał się przerażony - Ja ją wypiorę!
-Ugh... Przestań! - Hermiona wywróciła oczami - Przecież nic ci z nią nie zrobimy!
-Nie byłbym tego taki pewny!
-Dawaj! - Hermiona jednym sprawnym ruchem zerwała z niego koszulę i zaczęła iść w stronę schodów. - Natalie, idziesz?
-Ee...Ja... em... Już... - Talie z trudem oderwała wzrok od chłopaka, po czym pobiegła za dziewczyną zostawiając za sobą rozbawionych bliźniaków, oczarowaną Ginny i Zdumionego Rona.

sobota, 13 października 2012

04| kompletna ignorancja

Rozdział IV

    Kiedy listy nadeszły, Harry przybył już do domu Weasley'ów. Z uśmiechem przywitała go cała rodzina, zasypując pytaniami, z których niektóre kompletnie nie miały sensu;
-Jak było u sowy? - zachichotał George?
-C-Co? - zdziwił się Potter.
-Nieważne! - Obydwaj bliźniacy wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem, pozostawiając go zdumionego i zdezorientowanego.
-Nie martw się nimi. - Stwierdził Ron, prowadząc go po schodach do ich pokoju. - Ostatnio coś im odbija.
-Ostatnio?
-No może trochę dłużej niż ostatnio... - roześmiali się głośno.
W końcu dotarli do drzwi. Po wejściu do środka, chłopcy natychmiast rzucili się na swoje łóżka, na co te zaskrzypiały niebezpiecznie. Pomieszczenie nie było duże. Znajdowały się w nim jedno okno, Wielka , stara szafa, dwa łóżka i dosyć spory obraz, który wisiał na ścianie tuż nad głowami Harry'ego i Ron'a. Przez chwilę w pokoju panowała cisza, przerywana od czasu do czasu hałasami z dołu, lecz nagle została przerwana przez Ginny, która wbiegła do pokoju zarumieniona i zdyszana. Chłopcy usiedli gwałtownie.
-Neville przyjeżdża! - wydusiła wreszcie
-Co? - zdziwili się jednocześnie.
-No... Z siostrą! Za chwilę... - wydyszała , po czym nie pytając o nic usiadła na łóżku Harry'ego opierając łokcie o swoje kolana i starając się uregulować oddech.
-On ma SIOSTRĘ?! - dopiero po chwili dotarła do nich ta informacja.
-Przybraną - powiedziała rudowłosa z zażenowaniem - na prawdę nie wiedzieliście?
-Nie... To znaczy... -Harry'emu zrobiło się głupio.
Neville był ich przyjacielem,a prawie nic o nim nie wiedzieli. Zacisnął dłonie w pięści i obiecał sobie w myślach, że będzie więcej uwagi zwracać na chłopaka.
-Kiedy mają tu być?
-Dzisiaj! Ron, przecież mówiłam...
-Ale o której?
-Tak właściwie to... - Rozległ się głośny huk, dobywający się z dołu. - Teraz - uśmiechnęła się nieśmiało, po czym wybiegła z pokoju, by się przywitać.
-My też pójdziemy co? -  Ron zrezygnowany spojrzał na przyjaciela.
-Tak, przynajmniej poznamy tą jego siostrę.
Ron rozchmurzył się natychmiast.
-Oby była ładna - stwierdził, kiedy wychodzili z pokoju.

-Jak wam minęła podróż? Neville! Mógbyś się bardziej nią zaopiekować! Przecież ona aż drży z zimna!
-wszystko w porządku, proszę pani. - powiedziała Natalie uśmiechając się niepewnie.
Naprzeciw niej stała nieco większa rodzinka, niż się jej spodziewała. Cała piątka rudych głów skierowana była ku niej. Przywitała się po kolei z każdym z nich, starając się zapamiętać wszystkie imiona;
-Ginny, Fred, Georfe.. Nie! George! Ciocia Molly i Wujek Artur. Tak kazali na siebie mówić! - dziewczyna powtarzała sobie te imiona jak mantrę.
Już ruszała do kuchni, by zjeść rodzinną kolację, gdy usłyszała czyjeś kroki na schodach. Spojrzała w tamtym kierunku i momentalnie zamurowało ją. Przed nią stało dwóch chłopców, ale tylko jeden sprawił,że stała tam w kompletnym bezruchu. Harry Potter spojrzał na nią tak samo zdziwionym wzrokiem, ale zaraz zastąpił je nieco wściekłym.
-Hej jestem Ron. - Dziewczyna ocknęła się i zauważyłą - dopiero teraz - Chłopaka o tak samo rudych włosach jak jego rodzina, który wyciągnął rękę w jej kierunku.
-Nazywam się Natalie. -powiedziała,ale było to skierowane raczej do Harry'ego.
Czarnowłosy skinął tylko głową, po czym wszedł do jakiegoś pokoju naprzeciwko kuchni, ciągnąc za sobą zdziwionego Ron'a.Natalie patrzyła jak drzwi zamykają się z dziwnym uczuciem bezsilności. Czy ona coś zrobiła? Przecież nie zrobiła nic. Może... Nie! Na pewno nie zdenerwował się z powodu jej wywodu na temat Albusa Dumlbedore'a. Harry Potter nie czyta takich rzeczy. Wzruszyła ramionami i weszła do kuchni.
-Gdzie są chłopcy? Widziałam ich przed momentem. - powiedziała Molly rozglądając się zmartwiona.
-Zaraz przyjdą. - powiedziała Natalie - poszli chyba umyć ręce.
-Rę-Rę-Ręcee... - Spojrzała na jednego z bliźniaków, który aktualnie omal nie spadł z krzesła, gdy tak śmiał się głośno.
To był george, czy fred? A może to Ron? Nie zwróciłam uwagi... Albo... Nie wiem - Natalie poddała się co do wymyślenia który z rodziny weasley'ów dostał napadu śmiechu, a wróciła do myśli : Dlaczego Harry Potter nie chciał z nią porozmawiać?

-Przesadzasz - stwierdził Ron, wkładając ręce do kieszeni i wywracając oczami.
-Nie! Chyba czytałeś jej artykuł! To co napisała jest żałosne i bezcelowe!
-Wiesz, jak prorok zmienia to co mówią na prawdę w swoje wyimaginowane słowa, Harry!
-Wiem... Ale - chłopak spojrzał w kierunku drzwi - Nie ufajmy jej okey?
-Ale wydaje się być fajna i...
-Ron - powtórzył Harry ostrzejszym tonem.
-Mówisz jak moja matka - stwierdził Weasley - Ale w porządku, postaram się.
Harry skinął głową.Po chwili , gdy wszedł do kuchni starał się zignorować spojrzenie Natalie, które czuł na sobie. Usiadł jak najdalej od niej, niestety Ronowi się nie poszczęściło i usiadł naprzeciw rudej. Potter miał dosyć tej dziewczyny już od kiedy przeczytał artykuł o Dumbledorze. Kiedy wreszcie skończyła się kolacja, wyszedł pierwszy by nie mieć sposobności rozmowy z nią. Taki był jego plan. Kompletna ignorancja.

wtorek, 9 października 2012

03| Sperare memorabile

Rozdział III

  Harry przyłożył ucho do drzwi i nasłuchiwał. Usłyszał jak ktoś wita się z Dursley'ami. Był to męski, gruby głos, który z łatwością roznosił się po domu. Zaintrygowany chłopiec delikatnie nacisnął klamkę i uchylił drzwi.
-...Mam nadzieję,że nie zajmę państwu sporo czasu, chodzi tylko o kilka formularzy - mężczyzna najwidoczniej przechadzał się po domu, gdyż jego głos raz przybliżał się, a raz oddalał znacznie - Czy ktoś jeszcze jest w domu...?
-Nie! - odpowiedział natychmiast Vernon.Po jego ciężkich krokach Harry domyślił się,że doszedł do schodów.
-Więc nie mają chyba państwo nic przeciwko, bym przeszedł się po domu?
-Na górze mamy... Remont! - powiedziała Petunia.
Harry prychnął z zażenowaniem. Kimkolwiek był ów mężczyzna, z pewnością nie był na tyle głupi. A przynajmniej taką miał nadzieję chłopak. Aż nie mógł się doczekać miny wujków gdy gość wejdzie do jego pokoju i go zobaczy. Ze złośliwym uśmiechem zamknął drzwi, starając się zrobić to - niby przypadkiem - stosunkowo głośno. Po chwili, ku jego satysfakcji, rozległy się kroki na schodach i drzwi do jego pokoju otworzyły się. Do środka wszedł wysoki mężczyzna, o oczach przejrzystych , czarnych i siwych włosach które dziwnie kontrastowały z jego krwisto-czerwonym płaszczem i zielonych spodniach. Nie wyglądał normalnie.
-Witaj - zerknął na niewielką książeczkę , znajdującą się w jego dłoni - Harry? Tak mam tu napisane.
-Tak - Chłopak zszedł z miękkiej pościeli i podszedł do mężczyzny - Kim pan jest, jeśli można spytać?
-To powinni Ci wytłumaczyć twoi opiekunowie. - powiedział uśmiechając się łagodnie, jednak Harry'ego przeszył dziwny chłód. - przepraszam za przypadkowe najście.
Kiedy wychodził, chłopak zauważył wystający z kieszeni kawałek gazety, na której górze, widniał napis "prorok codzienny".
-Proszę zaczekać! - Mężczyzna spojrzał na niego zaciekawiony - pan... Skąd pan ma tą gazetę? Pan jest czarodziejem!
-Nie wiem o co ci chodzi. - powiedział spokojnie człowiek, jedną ręką wskazując na artykuł - Znalazłem to na ulicy - po czym mrugnął do niego i wyszedł.
Harry usłyszał, jak Petunia i Vernon starają się wmówić mu,że chory psychicznie siostrzeniec często wchodzi przez okno, ale nie był pewien, czy tamten w to uwierzy. Zastanawiało go, czy gość rzeczywiście był zwykłym mugolem, czy też starał się to ukryć, przez obecność jego wujków za drzwiami?

  Wieczór nastał w oka mgnieniu, słońce zdążyło schować się za horyzontem, kiedy domownicy skończyli jeść kolację. Natalie Longbottom ubrana w te same ubrania co na codzień wchodziła po schodach zaczytana w książkę, którą udało jej się wyciągnąć z jej stosu ulubionych. Omal nie wpadła na ścianę, ale w jakiś sposób udało jej się trafić do drzwi i po chwili zaczytana leżała przy łóżku, między oknem a nim. Lubiła siedzieć tam. Nie było sporo miejsca, ale mogła się skulić i obserwować widoki za oknem. Mogła się wypłakać, zawsze to robiła w tamtym miejscu, zanim Neville nie znajdywał jej śpiącej i nie zanosił na łóżko. Uśmiechnęła się na myśl o tym. To było bardzo miłe. Gdy była nieco młodsza, specjalnie udawała, że śpi, byleby tylko poczuć jak ją niesie.
  Zatopiła się w lekturze przy słabym świetle lampki, a z tego stanu wyrwało ją dopiero ciche pukanie do drzwi. Natalie dobrze wiedziała,że to Neville, który codziennie o tej porze przychodził by powiedzieć zwyczajne "dobranoc". Wstała powoli i tak jak każdego wieczoru podeszła do drzwi i otworzyła je.
Chłopak spojrzał na nią uśmiechając się lekko.
-Hej. No to Dobranoc...
-Dobranoc, Neville. - posłała mu możliwie jak najbardziej urokliwy uśmiech , ale chyba nawet nie zwrócił na to uwagi, bo odwrócił się i już chciał odejść. - Poczekaj!
Czarodziej odwrócił się patrząc na nią zdziwiony.
-Może... Posiedzisz ze mną?
-Nie. Wybacz, Natalie, ale dzisiaj jestem wykończony, ten kot nie daje mi spokoju... A swoją drogą - podszedł nieco bliżej tak,że Natalie czuła jego oddech na swoim policzku - myślę,że babcia specjalnie go wypuszcza,żebym miał co robić.
-T-Tak.. - zająknęła się dziewczyna, patrząc jak wchodzi do swojego pokoju na samym końcu korytarza.
Natalie westchnęła cicho. Była siostrą. Zawsze dla niego będzie siostrą. A kim ma być? Przecież on nigdy nie spojrzy na nią tak, jakby ona tego chciała. Nigdy.
Wróciła na miejsce, w którym uprzednio siedziała nie zwracając uwagi, na przerwany w połowie rozdział książki. Zatopiona w swoich własnych myślach, pogrążona we własnych rozmyślaniach, usnęła skulona siedząc i opierając się o okładkę książki; W głowie kołatały się ze sobą myśli, a napis "sperare memorabile"* zdawał się rozpływać i wkrótce książka zniknęła jej sprzed oczu...

~~~~~~~~


*Sperare memorabile - oznacza "nadzieja dla pamiętnych" na potrzeby opowiadania wymyśliłam ten tytuł, korzystając z internetu więc przepraszam za błędy itd.

Pozdrawiam!

poniedziałek, 8 października 2012

02| To już sierpień

Rozdział II

  Następnego ranka z wielkim guzem na czubku głowy Harry bardzo niewyspany, ale już ubrany w znoszoną koszulkę i podarte spodnie zszedł na śniadanie.
  Śniadanie - jak mawiała Petunia Dursley, - był to najważniejszy posiłek dnia. Tak jak obiad i kolacja, ale o tym przypominała sobie tylko gdy Harry się na nie spóźniał.
  W kuchni chłopiec zastał dosyć zwyczajny dla niego widok; przy niewielkim, prostokątnym stole kuchennym siedział Vernon Dursley, zajadający się grzankami z dżemem, naprzeciw niego siedział pulchny chłopiec o czarnych, małych jak guziki oczach w poplamionym, bardzo drogim ubraniu które dostał na święta. Tak bardzo skupił się na jedzeniu,że nie zauważył, jak krzesło ugina się i ostatnimi resztkami sił utrzymuje jego ciężar. Harry westchnął cicho, po czym zajął miejsce i wziął pierwszą lepszą kanapkę z talerza. Natychmiast jednak tego pożałował, gdyż dżem Petunii był najgorszym porannym posiłkiem jaki można sobie wyobrazić. Z trudem przełknął kęs kanapki i wstrzymując powietrze dokończył ją.
Po chwili wstał, by umyć naczynie, na którym znajdował się obecnie jeden okruszek, ale według Petunii było to niedopuszczalne. Gdy tylko zaczął podwijać rękawy usłyszał niespodziewanie piskliwy głos zza siebie;
-Idź już.
Odwrócił się zdziwiony. Zobaczył niepewnie stojącą ciotkę, której idealnie wyprasowana, normalna sukienka w krzykliwe kwiatki była obecnie gnieciona przez kościste palce kobiety.
-Ale... - spojrzał wymownie na zlew, po czym znów zerknął na nią.
-Ja je umyję! Po prostu ... Idź już!
-Ale gdzie mam iść? - zmarszczył czoło.
-No... Spotkaj się ze swoimi dziwolągami i... znaczy się, wyjdź gdzieś z kolegami!
Niespodziewanie rozległ się dziwny dźwięk; coś między odgłosem krztuszenia się, a prychnięcia. Jak się okazało, był to tylko chichot Dudley'a.
-Oo ne ma koeów... - mamrotał chłopak z pełnymi ustami.
-Słucham, dudziaczku? - Petunia przyglądała mu się z troską.
-Powiedział,że ja nie mam kolegów - Harry wywrócił oczami z zażenowaniem.
-T-To prawda! - wyszeptał krztusząc się ze śmiechu Vernon.
-Tak czy inaczej... - Ciotka zwróciła się z powrotem do Harry'ego, starając się ukryć złośliwy uśmiech. - Idź już sobie!
-Mam prawo tutaj być. - odrzekł buntowniczo krzyżując ręce na piersi.
-Jak ja Cię zaraz...
Jednak nigdy nie dowiedział się, co zaraz miał zrobić mu Vernon, gdyż przerwało mu długie, dzwonienie do drzwi frontowych.
Harry poczuł jak ręce Petunii popychają go ku schodom, i usłyszał jak mówi;
-Teraz, teraz muszę... On nie może wiedzieć... Teraz tutaj...
Gdy doszli do stopni, stwierdziła,  nie udając już spokoju;
-Masz nie wychodzić ze swojego pokoju, jasne?!
-Ale...
-Rób co mówię!
Chcąc nie chcąc , chwilę później za chłopakiem zamknęły się drzwi jego pokoju. Rzucił się zrezygnowany na łóżko, tym razem dokładnie sprawdzając czy trafi w miękkie poduszki, czy w twardy kant...

  Tymczasem wiele kilometrów dalej, starsza kobieta nie mogła dojść do porozumienia ze swoją przybraną córką;
-Natalie! Ile można spać?! Czy mogłabyś w końcu uraczyć nas swoją osobą przy posiłku porannym?!
W odpowiedzi usłyszała ciche, znane jej już zapewnienia dziewczyny:
-przecież już wstaję...
-Mówiłaś to pół godziny temu! Neville już dawno wyszedł z domu!
W tym momencie rudowłosa dziewczyna, o twarzy niesamowicie bladej, a oczach bardzo głębokich - zielonych podniosła głowę.
-Jak to wyszedł? - zapytała już w pełni rozbudzona.
-No... Wyszedł! Z kolegami! - stwierdziła usatysfakcjonowana starsza kobieta, widząc ,że wreszcie udało jej się zainteresować dziewczynę.
-On nie ma kolegów... - Mruknęła mimowolnie Natalie, powoli i niechętnie wstając z wygodnego łóżka.
-Słucham?
-Nic nic... - zapewniła ją, po czym potarła oczy ziewając potężnie.
-Widzę Cię za dziesięć minut w kuchni! - usłyszała starszą kobietę , która zdążyła już dobiec do schodów.
-Nie dadzą się porządnie wyspać, nawet w wakacje. - Powiedziała niezadowolona dziewczyna , po czym zamknęła z trzaskiem drzwi swojego pokoju.
Zaspanym krokiem podeszła do okna i oparła się o parapet. Słońce wyjrzało wesoło zza chmur, przyjemnie dotykając jej twarz swoimi promieniami. Przymknęła oczy i przez moment delektowała się tym uczuciem. Po chwili jednak postanowiła przestać działać na nerwy swojej przybranej "mamie", która powinna być jej babcią. Przynajmniej do śniadania.
Włożyła byle jaką czarną podkoszulkę, na której widniało kilka plam po dżemie, piwie kremowym i czymś, czego pochodzenia nie miała ochoty poznawać. Do tego dobrała jasne jeansy i czarne buty, które bardzo przypominały te mugolskie, wojskowe.. Glany. Tak je chyba nazywano.
Wciąż przecierając oczy, zeszła po schodach, oczywiście zaliczając przy tym kilka bolesnych upadków.
-Cztery. - powiedziała wchodząc do kuchni. Przy stole siedziała już starsza pani.
-Aż cztery?! - kobieta westchnęła pocierając czoło. - jak tak dalej pójdzie, to... Nieważne. A ile razy potknęłaś się wczoraj?
-Hmm... - zaczęła wyliczać na palcach przypominając sobie kolejne upadki - Pan na rowerze, sąsiad od wschodu, sklepikarz Parker...
-Wpadłaś na sklepikarza Parkera?! Przecież on nie żyje! - wrzasnęła przerażona.
-Wy tak uważacie! On po prostu ma urlop - wzruszyła ramionami Natalie, po czym wciąż licząc usiadła przy stole. - A tak w ogóle... To gdzie poszedł Neville?
-Miał bardzo ważne sprawy! - w tym momencie rozległ się głośny hałas, który przypominał wybuch.
-Znowu kazałaś mu ...
-Z szacunkiem! - przestrzegła ją kobieta.
-Tak tak... Znowu kazałaś... Mamo... Mu szukać tego kota sąsiadów?! przecież wiesz,że on uwielbia pozostawiać po sobie śmierdzące...
-Bomby. - dokończyła za nią - Należy od dziecka uczyć dziecka bohaterstwa! Tylko ty w jakiś dziwny sposób uchroniłaś się przed prawidłową nauką!
Drzwi otworzyły się i w progu stanął wysoki chłopak, o czarnych oczach i bardzo gęstej czuprynie, która akuratnie połyskiwała jakąś dziwną, niemalże podejrzaną substancją, którą był cały oblany.
-Znalazłem go... - powiedział załamującym się głosem - oddałem im.
-Świetnie! Teraz zjedz z nami... Ale! Nie! Wpierw umyj się! Gdzież ty się szlajał!?
Neville wywrócił oczami po czym posyłając niepewny uśmiech do Natalie zniknął na schodach. Dziewczyna poczuła ciepłe rumieńce, i szybko spuściła głowę i zajęła się naleśnikami.
-Mam nadzieję,że list przyjdzie jak najszybciej! - powiedziała jakby do siebie kobieta.
-Przecież mamy dopiero... Zaraz... Jaki dzisiaj miesiąc? - Natalie podrapała się po głowie, szukając jakiejś wskazówki za oknem.
-Sierpień! - odrzekła z oburzeniem starsza pani. - Już niedługo powinni przysłać listy! Mam nadzieję,że się dostaniesz!
-Przecież już się dosta...
-Nie wiadomo!
-Co?
-Nic - odpowiedziała.
-Jakie nic? - Natalie zmarszczyła brwi.
-Nic nigdy nie wiadomo! - kobieta roześmiała się głośno, jakby właśnie opowiedziała najlepszy kawał roku.
-Smacznego - mruknęła dziewczyna starając się ukryć niedowierzanie.
Gdyby nikt jej nie powiedział,że została adoptowana, codziennie zastanawiałaby się pewnie, jakim cudem urodziła się w takiej rodzinie. Na pewno byłaby na siebie zła, za wszystkie uczucia do domowników. Te zwyczajne i te wyjątkowe.

piątek, 5 października 2012

01|Słoik po ogórkach


Rozdział I

  Privet Drive słynęło ze swojej normalności. Normalni sąsiedzi i ich dzieci, zwyczajne samochody i pojazdy, podobne, bardzo normalne domostwa i starannie skoszone trawniki.  Jednak nie wszystko zawsze jest takie , jakim się wydaje. Podczas gdy spokojna, starsza pani Figg spacerowała spokojnie wzdłuż chodnika podziwiając nowo pomalowany płot, w jednym z domów właśnie rozpętało się piekło. Nikt jednak nie mógł usłyszeć krzyków, ponieważ owi domownicy bardzo cenili sobie normalność. Był tylko jeden wyjątek, którego przyjęli pod swój własny dach.
-Więc teraz tłumacz się! - krzyczała wysoka, szczupła kobieta, trzymając w rękach pusty słoik po ogórkach i wymachując nim we wszystkie znane sobie strony. - Jak śmiałeś zjeść wszystkie ciasteczka?!
-Przecież już powiedziałem, to nie ja! - warknął wyraźnie zażenowany czarnowłosy chłopiec, który stał jedną stopą w kuchni, a drugą w przedpokoju, jakby chciał uciec jak najszybciej. W sumie nic w tym dziwnego.
-Nie pyskuj! - tym razem odezwał się niski, bardzo złej formy mężczyzna, cały czerwony ze złości, a żyła pulsowała mu niebezpiecznie na skroni. - Przyznaj się i wytłumacz!
-Ile razy mam powtarzać?! - tym razem chłopak przybrał pozę obronną , a jego brwi zmarszczyły się - NIE ZJADŁEM TYCH CIASTECZEK! Nawet nie miałem pojęcia,że tam są! Może to Dudley...
-Jak śmiesz?! - mężczyzna, który wcześniej siedział przy stole kuchennym zerwał się z miejsca i powoli podchodząc do chłopca groził mu palcem. - Nie zwalaj winy na innych... Dziwaku! Albo w tej chwili się przyznasz i przyjmiesz należną Ci karę, albo... Albo...
-Albo co?! Zamkniesz mnie w pokoju? Mam różdżkę! - pomachał mu przed oczami długim patykiem, brązowym niczym świeżo zdarta kora drzewa, lecz gładkim, jakby ktoś spędził nad nim bardzo wiele czasu. - Nie zawieziesz do szkoły? Też mi coś! - prychnął głośno - zapomniałeś, co było dwa lata temu? UWOLNIŁEM SIĘ! Poza tym... Mój ojciec chrzestny z pewnością bardzo chętnie posłucha twoich wytłumaczeń, jakim prawem oskarżasz mnie o...
-Dosyć! - Kobieta stanęła między nimi, z trwogą wpatrując się na patyk, który nazwano wcześniej różdżką. - Ty - powiedziała drżącym głosem - Do pokoju. Już. Masz szlaban, nieważne co zrobisz z tym swoim dziwactwem,przestań nim wymachiwać! Już!
Chłopak spojrzał zawistnie na mężczyznę na przeciwko, który również ze strachem wpatrywał się w  trzymany przed nim przedmiot, po czym ruszył po schodach na górę.
-Harry zrób to! Harry zrób tamto! Harry wiem ,że to ty! - przedrzeźniał na głos wściekły chłopiec, gdy tylko zamknął za sobą drzwi. - Co za...
Dalej rozwinęła się niemiła plątanina nieprzyzwoitych słów. Nigdy jeszcze nie był tak zdenerwowany jak dzisiaj. Rzucił się na łóżko, niestety chybił i głową uderzył w sam kant.
-AŁŁŁŁŁŁŁŁŁŁ!! - jęknął łapiąc się za pulsujące bólem miejsce. Usiadł zrezygnowany na podłodze i zerknął na stojącą w rogu , przy samym oknie klatkę, w której cierpliwie siedziała śnieżna, piękna sowa. Dopiero po chwili, gdy ból ustąpił, zauważył przyczepioną do jej nogi karteczkę. Niewielką, zwiniętą w rulonik i pożółkłą. Natychmiast wstał i choć mocno zakręciło mu się w głowie nie dbał o to. Rozwiązał liścik i siadając na łóżku (tym razem trafiając) zaczął czytać;
Drogi Harry!
Piszę do ciebie z troski,że napadną cię  troski,czy dajesz sobierav radę. Mam nadzieję,że nic się złego nie dzieje. Pamiętaj o Uważaj na siebie, do zobaczenia na Hogwarc w Hogwarcie! Mam nadzieję,że się dobrze cuje czujesz!
HAGRID

  Harry wpatrywał się chwilę w dobrze znane pismo, zastanawiając się co miało na celu napisanie go. Odłożył po chwili kartkę na bok i wziął do rąk Proroka Codziennego. Oprócz plotek na jego temat, zauważył ciekawy artykuł;
Nowa redaktorka, najmłodsza z początkujących, ma zaledwie 14 lat! Już w tym roku zdała do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Jej artykuł wzruszył mnie kompletnie. Mam nadzieję,że poprzedni artykuł również was poruszył tak mocno! A na następnej stronie znajdziecie zdjęcie z Korneliuszem Knotem! 
~Rita Skeeter
Następnie odrzucił go za siebie, nie bacząc na powiększenie i tak już panującego bałaganu i wziął kolejny, poprzedni. Na pierwszej stronie widniała smutno uśmiechnięta , rudowłosa dziewczyna o zielonych oczach i twarzą obsianą piegami. Pod tym zdjęciem napisano fragment jej wypowiedzi, który Harry często sobie powtarzał;
"(...)Chciałabym poznać rodziców, ale nie wiem kim są. Często siedzę sobie i płaczę po nieznanych mi osobach. Może byli sławni? Płakałabym bardziej! Ostatnio spełniło się moje marzenie, napisałam artykuł, o niejakim Albusie Dumbledorze! Tak się cieszę! Rodzice z pewnością byliby dumni(...)"
Chłopak prychnął i odgarnął sobie gęstą, czarną grzywkę z czoła. Wstał powoli z westchnięciem i podszedł do niewielkiego lustra, powieszonego na ścianie. Spojrzał na swoje bardzo zielone oczy, które odziedziczył po matce i na kościste policzki, na które wpłynął rumieniec gdy tylko pomyślał o Dudley'u, który zapewne właśnie zjadał ostatnie ciasteczko, które przeznaczone było dla ich ciotki. I to właśnie przez niego słoik po ogórkach był teraz pusty. Ale kto by mu uwierzył? Bo z pewnością nie oni. Nie ludzie, którzy uważają go za dziwaka. Poczuł zmęczenie, więc gdy tylko podał jedzenie swojej sowie, którą nazwał Hedwigą, położył się spać, mając nadzieję obudzić się wypoczętym.

**********************
Postarałam się nad tym ;3 Mam nadzieję,że się podoba :) W razie pytań gg: 33643908 :)) Pozdrawiam!

BOHATEROWIE II


II Seria :
Harry Potter
Znają go miliony czarodziei na całym świecie. Jako jedyny przeżył atak Voldemorta zaklęciem
uśmiercającym. Kiedy miał roczek, stracił rodziców. Jest chłopcem stosunkowo nieśmiałym, ale
uczciwym, mądrym i ma poczucie humoru. Tolerancyjny.
Hermiona Granger
Urodzona w mugolskiej rodzinie. Inteligentna, pracowita, mądra i uczciwa.
Często zbyt bardzo bierze do siebie niektóre żarty, przez co trudno jest ją przeprosić.
Bardzo lubi czytać.
Ronald Weasley
Przyjaciel Harry'ego i Hermiony. Najbardziej na świecie nie znosi pająków. Jest wrażliwy
i często wpada w tarapaty. Nienawidzi nauki, ale znosi ją dzięki codziennemu
spisywaniu od Hermiony Granger.
Ginny Weasley
Siostra Rona. Odwiecznie zauroczona w Harry'm , zawsze jest
gotowa by pomóc mu w każdej możliwej sytuacji.
Natalie Longbottom
Wesoła, energiczna, inteligenta ale nieco roztrzepana. Pełna przeciwieństw.
Od zawsze podziwiała Harry'ego Potter'a , nie znosi Quddicha, lubi mugolskie gdy, takie jak Piłka
nożna, rzadko używa magii bez potrzeby, najczęściej jednak "Reparo". Wie,że jest adoptowana.
Neville Longbottom
Niezdarny, ale mądry. Uwielbia zielarstwo i wszystkie tematy z nim związane. Jest
bardzo oddany swoim przyjaciołom. Świetnie dogaduje się z Natalie, zawsze był porównywany
do swoich rodziców, przez co jest bardzo nieśmiały.
Dracon Malfoy

Reszta bohaterów:
Weasley'owie, Malfoy'owie, Longbottomowie itd.

BOHATEROWIE I


Seria I ( zupelnie-inna-lily.blog.onet.pl )
Lily Evans
Tolerancyjna, uczciwa i sprawiedliwa. Jednak jak się okazuje czasem potrafi być
porywcza, chociaż uczy się świetnie.Ma dwie przyjaciółki;
Marlena Collins
Przyjaciółka Lily i Mary. Niektórym wydaje się być głupiutka, ale kiedy chce
jest niesamowicie sprytna. O ile jej się chce oczywiście. Jak kocha, to już całym sercem.
Mary Mconard
Porządna,wesoła,inteligenta... Takie cechy najlepiej opisują wyrafinowaną nastolatkę.
Ceni sobie szczerość i zauważa potrzeby innych. Stara się pomóc wszystkim, niestety przez
to często zapomina o sobie samej.
James Potter
Nieco porywczy, łobuzerski i niedokładny. Zakochany w Lily Evans. Lubi się wygłupiać
a naukę zostawia jako ostatnie co chciałby zrobić. Zmienia się dla osób, które kocha.
Syriusz Black
Nigdy nie słucha innych. jego specjalność - robienie kawałów. Co do miłości, nie ma 
do niej szczęścia. Lubi podrywać dziewczyny i chociaż tego nie okazuje,
zawsze ma nadzieję na miłość. Niezbyt dobrze się za to zabiera, na przykładzie Mary...
Remus Lupin
Wilkołak, w dzieciństwie został ugryziony w zemście za swojego ojca. Inteligentny, aczkolwiek
nie zawsze potrafi powiedzieć "Nie". Przyjacielski, chociaż bardzo skryty. Zawsze
wspiera Lily i Marlenę, gdy go potrzebują.
Peter Pettigrew
Nieśmiały, boi się wszystkiego, co wykracza poza jego własny pokój.
Lubi czarną magię, ale o tym niewielu wie. Nazywany Glizdogonem.
Dorcas Meadowes
Lucjusz Malfoy
Frank Longbottom

Oraz inni.